Azja,  Bintan,  Indonezja,  Podróże

BINTAN – CZY KTOŚ TUTAJ DOCIERA?

No bo niby po co tutaj przyjeżdżać? Nic tutaj nie ma. My jednak lubimy miejsca nieoczywiste, a Indonezja nadal jest naszym numerem 1, więc z wielką ciekawością sprawdziliśmy czego tutaj … nie ma. Faktycznie nie ma tutaj turystów… nie ma skuterów…nie ma zawyżanych cen. No taka nuda. To zdjęcie nie jest photoshopem, ani nie jest retuszowane, bo to co tutaj jest tych zabiegów nie wymaga.

Bodhisattwa Vihara Ksitigarbha

Bintan to największa z ponad 3200 wysp wchodzących w skład archipelagu Riau, należącego do Indonezji. Wyspa znajduje się około 40 km od wybrzeży Singapuru na ciepłych wodach Morza Południowochińskiego. Przez mieszkańców nazywana „wrotami do podwodnego świata” otwiera największy na świecie archipelag wysp i raf koralowych ciągnący się od Półwyspu Indochińskiego do Australii. W przeważającej części obszar wyspy pokryty jest lasem deszczowym, zaś w północnej jej części znajdują się piękne piaszczyste plaże.

Poza plażami na wyspie jest kilka ciekawych miejsc, które z pewnością warto odwiedzić i taki właśnie był nasz plan.

W dniu, w którym zmienialiśmy hotel – z części wschodniej wyspy przenosiliśmy się na północny zachód – wynajęliśmy ponownie Taxi Madagaskar mając zacny cel  – objechać te interesujące miejsca, zjeść lokalny obiad i dopiero dotrzeć do hotelu Nirvana Resort&Spa.

Pierwszym naszm punktem na trasie była buddyjska świątynia Bodhisattwa Vihara Ksitigarbha zwana inaczej świątynią 500 Lohan.

To absolutna perełka położona w Kijang na południu Bintan.

Nazwa tego klasztoru została zaczerpnięta od nazwiska jednej z najbardziej szanowanych postaci o imieniu Ksitigarbha Bodhisattwa. Oprócz tego, że jest nazwą klasztoru, po wejściu na teren świątyni od razu widać jego duży posąg.

Aby wejść do świątyni należy przejść przez imponujące przejście strzeżone przez generała Henga i generała Ha. Obok łuku znajduje się pawilon z Buddami w stylu tajskim, a naprzeciwko tego pawilonu znajduje się rzeźba małego Buddy. Otaczającą ścianę zdobią symbole buddyzmu tybetańskiego.

Od razu docieramy do niesamowitego ogrodu, a tam na każdym ze stopni stoi w uporządkowanych rzędach 500 rzeźb arahatów naturalnej wielkości. Imiona każdego arahata widnieją u podstawy ich rzeźby.

Każda z 500 rzeźb jest niezwykle realistyczna i oddaje cechy, rysy twarzy i postawę arahatów.

Istnieje poczucie uporządkowanej formacji i ruchu jednocześnie.

A tak to wygląda z góry

Naprzeciw 500 arahatów stoi trzech wielkich bodhisattwów;  Bodhisattwa Wen Shu siedzący na lwie, Bodhisattwa Puxian siedzący na słoniu i Guan Yin trzymający wierzbę.

Kim jest Bodhisattwa? Słowa Buddy z Sutry Dziesięciu Szlachetnych Bhumi wskazują, że to:

Łagodny i pozbawiony arogancji, wolny od fałszu i obłudy

Oraz pełen miłości dla wszystkich czujących istot –

Taki jest bodhisattwa.

Tutaj nasz dron – Antek miał skrzydła pełne roboty. Tak świątynia robi niesamowite wrażenie, a zwłaszcza 500 figur. Biegaliśmy z aparatem i z Antkiem jak dzieci. Warto zatrzymać się jednak i poprzyglądać tym figurom – są tak rzeczywiste, tak doskonale wyrzeźbione…

Jeszcze ostatnie zerknięcie na górującą nad wejściem postać i jedziemy dalej.


Gurun Pasir Busung

Jedziemy dalej. Czas na wydmy i jeziorko. Czyli przed nami bajkowe klimaty.

Gurun Pasir Busung – W miejscu tym znajdowała się niegdyś kopalnia piasku, po zaprzestaniu działalności firmy w 2013 r. nie prowadzi się już tam działalności wydobywczej. Pozostały po niej zwały piasków tworząc panoramiczny krajobraz przypominający pustynię Bliskiego Wschodu. Lokalna społeczność zdecydowała się zagospodarować to miejsce jako atrakcję turystyczną i zarządzać nim. Od tego czasu Gurun Pasir Busung stało się popularnym celem wycieczek ze względu na malownicze widoki.

Blue Lake

Na tym stosunkowo dużym terenie jest jeszcze jedno piękne miejsce Blue Lake

Podobnie jak Gurun Pasir Busung, Blue Lake było również terenem górniczym. Po długim czasie woda deszczowa gromadząca się w zagłębieniu i kraterze utworzyła na tym terenie jezioro. Tym, co czyni jezioro wyjątkowym, jest kolor jego wody, który jest jasnoniebieski, od czego jezioro wzięło swoją nazwę. Wygląda tak zjawiskowo, że aż nienaturalnie. Nie wolno się w nim kąpać.

Zrobiliśmy tutaj rekordową liczbę zdjęć.


Miasteczko

Pojechaliśmy do miasteczka na obiad. Miejsce i zupę polecił nasz kierowca. Takie ceratkowe klimaty bardzo doceniamy. Wracaliśmy tutaj jeszcze spragnieni naszych ulubionych smaków. Tego w hotelu nie uświadczymy.

A tak wygląda zaplecze

Zrobiliśmy też drobne zakupy tego co może nam się przydać w enklawie turystycznej – i to była dobra decyzja. Oczywiście nie brakło owoców, których jest tu mnóstwo. Zaopatrzeni, najedzeni możemy wreszcie zawitać w hotelu.

Wycieczka dobiegła końca – było przepięknie i smacznie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *