
KARO – CZYLI SZTUKA NA CIELE
Karo to najmniej liczne plemię. Żyją w 3 wioskach. Słyną ze wspaniałych malunków na ciele. Muszę przyznać ze potrafili zwrócić na siebie uwagę.
Dojeżdżamy do Plemienia Karo. Standardowo zdjęcia są robione przy rzece. Już czekają modele. Ustawieni czwórkami…trojkami…Gotowi na spotkanie z kolejnymi obiektywami. Wondu zdecydowanie najpierw kieruje nas do wioski, ale my już po doświadczeniu w ostatnich wioskach i widząc turystów kierujących się tam właśnie, decydujemy, że najpierw zdjęcia a potem spokojne zwiedzanie. W przeciwnym razie jedno i drugie będzie nieefektywne …i jakże nieefektowne. Dzięki temu mieliśmy chwilową wyłączność i spokojnie mogliśmy trochę z nimi się podroczyć i pobyć.
Kobiety przebijają sobie wargi, i wkładają różne ozdoby. Zwróćcie uwagę jak poważnie, wręcz smutno wyglądają na zdjęciach. Smutno pozowali…starali się tak poważnie wyglądać na zdjęciach. Wojtek kiedyś opuścił aparat i mówi – ej śliczna jesteś weź się uśmiechnij – i się roześmiała…A potem chciała za zdjęcie podwójną stawkę bo zęby pokazała…coś w tym musi być…może to kwestia etykiety fotograficznej… Nie mam pojęcia.
czas na spokojne oglądanie wioski
Tego dnia czeka nas droga do kolejnego campu w Jinka. Opuszczamy zatem nasz mangowy las. Jeszcze troszkę go zaprezentuję, może komuś się spodaba, lub zechce go ominąć;)
Te domki to toalety. Ale woda była – nawet ciepła. Prysznice też niczego sobie.
Jedziemy do Jinka. Wondu…bardzo chce być lepszy niż biuro turystyczne i zabiera nas po drodze do domu ludzi u których podobno tylko raz był. Lud Bana. Wchodzimy tam w towarzystwie dzieci, które oczywiście nas obstąpiły. Nagle. Rodzina żyje sobie swoim życiem . Nagle pojawiamy się My. Oczywiście są zaskoczeni, ale nie okazują tego. Widzimy na ich twarzach serdeczność.
Zapraszają nas do środka i od razu w tykwach pojawia się kawa…kawa…hm…wywar z liści kawy o lekkim zapachu przypominającym coś…ale czy kawę…a dlaczego? Bo ziarna sprzedają. Poczęstunek jest dla nich ważny. A wypicie napoju świadczy o szacunku wobec gospodarzy. Hm…udaje ze piję…szczerze mówiąc mam obawy. Wojtek spogląda na mnie i mówi
– to pochlip trochę żeby myśleli ze pijesz.
– Nie umiem chlipać na niby…nie na niby też nie. Babcia nie kazała. A ty pijesz?
– nie …chlipe.
– to co mam zrobić? Ameba tam pływa?
Najstarszy członek rodziny opowiada o śmierci, pochówkach …w tym otoczeniu…w tej ciemnej chacie nabiera to kolorytu…Potem mówi o inicjacji chłopców podobnej do Hamerów i o tym ze Bana i Hamerzy się żenią ze sobą i Karo również. Żona przeprowadza się do męża i staje się członkinią plemienia męża. Wizyta dobiega końca, bo przed nami jeszcze sporo kilometrów.
Pole kempingowe w Jinka to bardzo ładne miejsce tarasowe, ukwiecone, zielone…bardzo mi się tam podobało. Może mnie że nie było wody a kibelki takie…że cóż powiem tylko – nie korzystałam z nich…to mimo wszystko na 1 noc dało się:) Zapraszam bo jutro od rana Mursi.
Może Ci się spodobać

INICJACJA HAMERÓW – NIGDY TEGO NIE ZAPOMNĘ
7 października 2016
SESZELE – WYSPY JAKICH NIE WIELE
19 stycznia 2018
komentarzy 10
Roksana
Zdjęcia przepiękne 🙂 Warto było najpierw je zrobić na spokojnie 🙂
Ewa
Zazdroszczę wyjazdu, to musi być piękne, tak oderwać się od dnia codziennego i przenieść w totalnie inny klimat, inne problemy, ludzi… zazdroszczę!
Carol
Zdjęcia mega, ale region wciąż dla mnie nieznany. .
Dominika D.
Fantastyczne zdjęcia. Nigdy nie słyszałam o tym plemieniu.
Świat Toli
Cudne zdjęcia, niesamowite miejsce i ci ludzie
Old Memoria
Odwiedzenie tego miejsca musiało być z pewnością niezapomnianym doświadczeniem 🙂
Atrakcyjne wakacje
Fajnie poznawać nowe kultury
Paulina
Ciekawe zdjęcia, można poznać inną kulturę
MangoMania
Podziwiam zwiedzanie zakątków świata, ale to jakoś do mnie nie przemawia, chociaż kultura i obyczaje dość ciekawe.
Bielecki.es
Porywająca wyprawa i wspomnienia na całe życie 😉