WENEZUELA – PERŁA KARAIBÓW?
Wenezuela – perła Karaibów…To był mój pierwszy wyjazd w tym kierunku, w kierunku Ameryk. Skuszona zdjęciami pięknych plaż, ciepłego morza postanowiłam spakować walizki i osobiście sprawdzić czy będzie mi tam dobrze, czy jest to miejsce, które polubię. Wiedziałam tylko, że w Wenezueli jest dość niebezpiecznie, zwłaszcza w Caracas, ale przecież to mnie nie zniechęci. Wręcz przeciwnie.
Zamierzam zorganizować na miejscu kilka fajnych wypadów. Być w Wenezueli i nie zobaczyć Salto Angel – to jak być w Paryżu i nie zobaczyć wieży Eiffla. Salto Angel jest najwyższym wodospadem świata – całkowita jego wysokość to 979 metrów, a spadu wody 807. Wodospad został tak nazwany na cześć amerykańskiego pilota, Jimmy Angel’s , który zobaczył go po raz pierwszy w 1933r. Postanowiłam, że bazą wypadową będzie Isla Margarita. Piękna wyspa w kształcie motyla. Mieszkaliśmy hotelu Dunes – 5* o standardzie 3*. Jak na warunki wenezuelskie i tak nieźle. System przechodzenia hoteli w ręce Państwa, sprawia, że hotele popadają w ruinę. Nie narzekaliśmy więc, zwłaszcza, że położenie było cudowne, przy samej plaży w bujnym ogrodzie. Nasze budynki były nieco oddalone od głównego, co sprawiało, że przemieszczaliśmy się tzw. Dziodzio – czyli samochodem jeżdżącym po rozległym terenie hotelowym. Pierwsze dni poświęciliśmy na plażowanie i korzystanie z uroków miejsca.
Znając naszego szwendacza, szybko postanowiliśmy przystąpić do negocjowania dwudniowej wycieczki do dżungli i wodospadów Canaima. W końcu po to tu przylecieliśmy. Chcieliśmy również zwiedzić całą wyspę, dlatego zarezerwowaliśmy też bardzo atrakcyjny jej objazd – samochodami terenowym. Poznani w samolocie kompani okazali się bardzo fajnymi towarzyszami podróży, z którymi umówiliśmy się na tę wyprawę. 11 osób lepiej negocjuje. Większa siła przetargowa. Ale zanim ta wyprawa się odbyła, postanowiliśmy zwiedzić okolicę. Zamówiliśmy w hotelu taxi i wszyscy razem pojechaliśmy na piękną, długą plażę. System taksówek bardzo dobrze zorganizowany. Stoją wzdłuż plaży z gotowymi cennikami do poszczególnych hoteli. Łatwo i przyjemnie, a co najważniejsze bezpiecznie.
W drodze powrotnej poprosiliśmy o stop …bo widoki zapierały nam dech
Tu warto wspomnieć o kursie waluty. Są trzy. Oficjalne 2 i jeden czarnorynkowy. Oczywiście najlepszy jest ten ostatni. Wymiana przebiega tak, że mruga do ciebie gość na przykład na plaży i za dolary daje ci 3 razy więcej niż w kantorze, o banku nie wspominając. Oczywiście rezydenci też tak zarabiają, ale nie polecam czegokolwiek z nimi w Wenezueli. Nie warto też u nich wymieniać pieniędzy. Najlepiej być samowystarczającym. Wycieczka z plaży była o połowę tańsza, a dokładnie tak samo zorganizowana. Ci sami przewodnicy, te same samoloty i domki w dżungli.
No ale to za kilka dni…póki co rozkoszujemy sie tym co mamy
A jest tu sporo…ciężko mi tylko z różnicą czasów…na wyjątkowo atrakcyjnych pokazach po prostu zasypiam. Godzina 19 i nie ma mnie…czasami tylko dotrwam by ujrzec noca te piękne kapibary…Świnki? Morskie? Ani świnki, ani morskie:)
Ale muszę powiedzieć, że Wenezuela pozwoliła mi odkryć swoja pasję kulinarną…ostrygi. Kupowaliśmy początkowo na sztuki, a potem na wiadra, aż w końcu gdy sprzedawca zaczął mówić wprost, że on chce rum a dla dziecka jedzenie…nie miałam skrupułów wynosić z all wszystkiego tego co mogłam. Serce pęka. I wspólnie jedliśmy…oni hot-dogi i hamburgery, a my ostrygi – każdy to to dla niego trudno dostępne…a wszystko to we wzajemnym zrozumieniu i sympatii.
Te chwile jak ta…gdy byliśmy na plaży…poczułam po raz pierwszy co to znaczy Karaiby…a umówmy sie …Wenezuela to raptem przedsionek do Karaibów. Zachwyciłam się, zakochałam, zachłysnęłam. I choć bardziej stać mnie na Azję…Karaiby uwielbiam i wiem jak mi tam dobrze. Taniec, muzyka, śpiew i to cos czego nie umiem opisać. Język to tylko system znaków konwencjonalnych, a te emocje, które uruchamiają mi się podczas pobytu na Karaibach nie są konwencjonalne.
a mnie najbardziej podobał się ten Pan – Chilijczyk…chyba muszę tam kiedyś polecieć
kupiłam dużo naszyjników…ale kupowałam powoli…codziennie jeden;)
komentarze 3
Anna
Moja Koleżanka urodziła się w Wenezueli. Spotkałyśmy się na studiach w Rzymie i przyjaźnimy do dzisiaj.
To piękny kraj, choć ma swoje cienie.
mangomania
Te palmy są zachwycające, zawsze mi się kojarzą w ciepłymi miejscami.
Unikalny Bazarek
Przepiękne miejsce, a ten pan od naszyjników… nic dziwnego, że codziennie wracałaś 😅