CYPR – O CO CHODZI Z TĄ AFRODYTĄ?
Czy Afrodyta naprawdę wyłoniła się z toni morza u brzegów Cypru? Dlaczego Cypryjczycy nazywają skałę inaczej? Czy rzeczywiście odmłodnieję opływając ją w blasku ksieżyca? A w którą stronę? I co gdy w niewłaściwą? Opowiem, ale najpierw posłuchajcie o mojej optyce i plagach cypryjskich
7 PLAG CYPRYJSKICH I KWESTIA OPTYKI
Gdybym nie wymyśliła sobie hardcorowego zwiedzania Cypru pewnie bez większych problemów dotarlibyśmy autostradą prosto do hotelu na zasłużony po podróży odpoczynek. Ale nie ze mną takie numery. Za prosto, za przewidywalnie, za nudno. Normalnie ludzie się cieszą gdy wszystko idzie jak z płatka. A ja gdy się coś dzieje. Nam od początku nie poszło jak z płatka : rozwaliłam buta jeszcze na schodach na lotnisku, a wypożyczalnia, w której wpłaciliśmy zaliczkę na samochód zignorowała nas, ewentualnie proponując oczekiwanie 6 godzin na samochód ale na szczęście nie byli na lotnisku monopolistami. GPS który godzinami programowaliśmy zaznaczając punkty trasy – nie wskazywał dróg…no i mój pomysł oglądania plaż, kościołów i meczetów w nocy …to nie było mądre. Ale przynajmniej znajomi mają co wspominać i z czego się śmiać, albo…z kogo
Byliśmy zmęczeni, zdezorientowani w terenie i kompletnie zaskoczeni sposobem prowadzenia samochodu . Zderzenie z ruchem lewostronnym samo w sobie było szokiem. Wojtkowi przytrafiały się jazdy czołowe, a mnie gęsia skórka i spazmatyczne drgawki ze strachu. Ekipa naszych znajomych nie zawodziła w tych momentach – trąbili ile klakson dał.
W czasie drogi do hotelu oczy same nam się zamykały i niemalże w tym samym momencie zapragnęliśmy wszyscy kawy. Skręt z autostrady i znajdujemy się w śpiących miasteczkach. To co mnie urzekło i towarzyszyło cały czas to przekonanie, że są na tej wyspie wspaniali ludzie. Pomarszczony staruszek obsługujący stacje benzynową , nic nie mówiący po angielsku na moje rozpaczliwe wskazania rozwalonego buta i pytania o klej po prostu wyjął swój i osobiście buta nim posmarował. Oniemiałam. Gdzie indziej pewnie by mi go za niezłą cenę sprzedali, a ten pan po prostu pomógł bezinteresownie, normalnie, tak jak uznał, że się robi.
Naprzeciwko była tawerna – wzbudzaliśmy w niej spore zdziwienie- miasteczko było chyba poza trasami turystycznymi i nieczęsto się w nim przybysze błąkali, a już z pewnością nie o tej porze…dochodziła 6 rano. Wskazywały na to również ceny w pobliskim sklepie. Ciekawostką w nim były całe regały polskiego Rolnika – przetwórstwa warzyw
Po dotarciu do hotelu musieliśmy czekać kilka godzin na pokój – nie traciliśmy więc czasu i od razu rozłożyliśmy się na leżakach łapiąc pierwsze promienie słońca i świętując imieniny Wojciecha, a potem wybraliśmy się na rekonesans po okolicy.
Czyli podsumowując:
-zepsuty but
-brak auta
-nie działający GPS
-problem z ruchem
-nieudane zwiedzanie nocą ( trudno żeby…skąd ja biorę te pomysły?)
-brak pokoju
-kamienista plaża
A teraz spójrzmy na to inaczej:
-dobry człowiek naprawił mi buta – mogłam przekonać się jacy są mili
-auto było co prawda z innej wypożyczalni ale jakie to ma znaczenie jeśli kasa się zgadza i pełny bak
-GPS ruszył i choć miał napady buntu w większości działał i prowadził nas do celów
-Wojtek nauczył się jeździć w nowych warunkach a znajomi mieli sprawny klakson
-mam doświadczenie w nocnym zwiedzaniu –przyda się na Jawie- tam zarwę 2 nocki na wulkanach i już wiem, że potrzeba po prostu czołówek
-ale były leżaki
-kamieniste plaże są takie urocze…czysta woda…piasek się nie lepi do ciała
No i co? Czyż w życiu nie chodzi o odpowiednie podejście? Właściwą optykę i przekonania wzmacniające?
A wybrzeże? Sami oceńcie
ROZPUSTA
Po dwóch dniach leniuchowania włączył mi się mój szwędacz- nie mogłam wyleżeć w bezruchu. A odwracanie się z pleców na brzuch okazało się niewystarczające
Pierwsza nasza samotna wyprawa nie była odległa. Pojechaliśmy na kolację do portu i spacer po promenadzie w Pafos. Co do jedzenia? – nastawiłam się na meze. Ehh to była uczta !
Kolejność podawanych dań:
– bułeczki ciepłe z masełkiem i napoje
– pita z tzitzikami i 3 innymi pastami których nazw nie opanowałam
– kalamary i ośmiorniczki w cieście
– sardynki
– szaszłyki
– Filet z ryby i kurczaka
– Wołowina
– ichniejsze gołąbki
– małże na 3 sposoby – nie wiem który lepszy
– krewetki królewskie
– owoce
– frytki i dodatkowe porcje kurczaków dla dzieci- nie wiem po co bo nikt z nas a tym bardziej dzieci nie mogły już patrzeć na jedzenie. Naprawdę można dobrze zjeść na Cyprze. Podobał mi się sam sposób podawania- stopniowo…jesz i donoszą i nigdy nie wiesz co…życie jest jak pudełko czekoladek…ten cytat z Forest Gumpa doskonale tu pasuje. Nie zrobiłam zdjęć, a chciałabym wam pokazać jak ono wygląda, dlatego pożyczyłam z internetu. Obiecuję oddać. 😉
Prawda, że smakowite. W każdej knajpce jest inne. W każdej w której jedliśmy – bardzo nam smakowało.
Szwendacz nie dawał za wygraną i następnego dnia też ruszyliśmy, tym razem wszyscy. Pierwszy przystanek – Grobowce Królów. Kompleks składa się z około stu podziemnych grobowców, które wykuto w litej skale. Powstawały one pomiędzy IV w. p.n.e. a III w. n.e.(większa część z nich datowana jest na IV wiek przed Chrystusem). W niektórych z nich można znaleźć kolumny w stylu doryckim, na ścianach zachowały się również pozostałości fresków. Wbrew nazwie, w grobowcach nie spoczął żaden król, lecz chowano w nich pafijskich arystokratów i innych dostojników, między innymi namiestników zarządzających wyspą. Ich „królewskość” odnosi się głównie do ogromu całego kompleksu. Spacer był bardzo relaksujący. Słońce nie dokuczało. Igor pozował przed każdą skałą.
Po drodze był port
…i znane na całym świecie mozaiki w Phafos. Nie wiem ile trzeba cierpliwości, zamysłu i talentu by takie mozaiki wykonać. Są to mozaiki posadzkowe, zdobiące budynki zamożnych przedstawicieli ówczesnego społeczeństwa rzymskiego lub obiekty publiczne. Przedstawiają głównie sceny mitologiczne, ale również myśliwskie.
Na dość rozległym obszarze do zobaczenia mamy: Dom Ajona, Willę Tezeusza, Dom Orfeusza, Dom Dionizosa. W tym ostatnim mozaika posiada 2 tys m2. Powyższe nazwy pochodzą od wizerunków, przedstawionych na mozaikach. I tak, w Willi Tezeusza zobaczymy herosa przygotowującego się do walki z Minotaurem, w kolejnym Orfeusza uspokajającego dzikie bestie. Widoczna jest również starożytna agora, którą otaczają fragmenty granitowej kolumnady, rzymski amfiteatr położony na wzgórzu oraz fragmenty rzymskich murów obronnych. Ruiny Kato Pafos zostały ujawnione dopiero w 1962 roku i cały czas trwa odkrywanie nowych elementów.
Kolejnym punktem trasy, do którego wyciągnęłam resztę ekipy ( fajnie być przewodnikiem) był kościółek Agios Georgios, w pobliżu którego przetrwała średniowieczna kapliczka i wyłania się bezludna wysepka – Geronisos, która w czasach Greckich i Rzymskich była miejscem kultu religijnego.
Na koniec zatoka i plaża Coral Bay. Bardzo ładna piaszczysta zatoczka.
DO GÓRY W GÓRY
Góry Troodos. Trasa była bardzo trudna. 20 km pokonywaliśmy prawie w godzinę. Celem był najpiękniejszy klasztor Panagia ton Kykkou, ale pośrednio mieliśmy zatrzymać się w kilku punktach.
Pierwszym było Sanktuarium Afrodyty – chyba najmniej atrakcyjne miejsce spośród wszystkich widzianych na wyspie, jednak jak na wyspę zwaną wyspą Afrodyty przystało sanktuarium rozsławione i opisane w przewodnikach.
Jadąc dalej zgubiliśmy się trafiając do ślicznej, malowniczej wioski z domkami pokrytymi jednakową czerwoną dachówką i kościołem XIV wiecznym Agios Georgios. Najwięcej kościołów na Cyprze nosi taka nazwę.
Wieś nazywa się Vasa. Wąskie i kręte uliczki…uroczo. Ale to co najbardziej zachwyciło – to znowu ludzie.. Gdy podjechaliśmy samochodem i wysiedliśmy z niego , podbiegli do nas pytając w czym mogą nam pomóc, co chcemy zobaczyć. Chcieliśmy rozprostować nogi i napić się kawy…a potem wejść do kościoła. Okazało się, że zarówno jedyna knajpa jak i kościół o tej porze są zamknięte. Co robią gościnni Cypryjczycy? Budzą właścicieli knajpy, ci nam otwierają i poją kawą, a następnie biegną do Popa – ten otwiera kościół. Kościół piękny. Inne ołtarze. A i Pop jakiś inny niż ci których w Grecji spotykałam – miły uśmiechający się do nas i pozujący do zdjęć. Niesłychane. Ludzcy, dobrzy, przyjaźni. Czemu napisałam – niesłychane? Czym się zachwycam? Co mnie zadziwia? Ludzkie z serca płynące reakcje? To niepokojące. Czy to się bierze z jakiś moich przekonań, które mogę mieć w głowie? Że nie ma ludzi bezinteresownych? Że turysta jest obiektem o charakterze bankomatowym? A może tak odrzucić te przekonania? Tacy ludzie jak i my. A czy my dla przyjezdnych, pytających nas o coś czy proszących o pomoc jesteśmy niemili? Nie wydaje mi się. Od tej pory wszędzie gdzie będę zamierzam brać ludzi takimi jakimi są i przestaję się dziwić. Bo są różni. I różnych spotkam.
Wracając do wioski…To były wspaniałe chwile.
Ociągając się usadowiliśmy się w samochodach i pojechaliśmy do pobliskiego Omodos.
Program odnowy pozwolił wsi zachować tradycyjny charakter. W centrum wsi wznosi się klasztor Timios Stavros. Według miejscowej legendy zbudowano go w miejscu, w którym mieszkańcy sąsiednich miejscowości zauważyli blask przypominający ogień. Gdy jednak przybywali na miejsce aby go ugasić, to okazywało się, że nic nie płonie. Ponieważ sytuacja powtórzyła się kilkakrotnie, zaczęli szukać źródła tego blasku i natrafili na małą jaskinię, a w niej fragmenty krzyża.
Przypomina to legendę z Rodos i klasztor Tsambika. Nad apsydą świątyni wznosi się dwupiętrowa wieża dzwonnicy. Dziedziniec klasztoru otoczony jest z trzech stron piętrowymi budynkami z arkadowymi krużgankami od strony bazyliki. W przeszłości w celach, do których wchodziło się z tych krużganków, mieszkali mnisi. Były też pomieszczenia dla pątników. Z czwartej strony dziedzińca jest tylko mur z dodatkowym wyjściem na zewnątrz.
Główne wejście do świątyni znajduje się od strony głównego placu Omodos.
Omodos ma również inne atrakcje. Wąskie, stare uliczki, a wśród nich biegnącą od bocznego wejścia na teren monastyru główną handlową. Z kramami pełnymi koronek, obrusów, tkanin oraz całej gamy wyrobów rękodzieła lub przemysłu lekkiego i pamiątkarskiego. Na krzesełku wystawionym przed jeden z domów wygrzewała się w wiosennym słońcu wiekowa staruszka w tradycyjnej, czarnej sukni. Zauważywszy mnie, życzliwie pomachała mi ręką.
Dalszą część tej uliczki i odchodzących od niej zaułków zajmują sklepy i sklepiki oferujące miejscowe wina. W uliczce tej znajduje się też stale otwarte, z wolnym wstępem, muzeum winiarstwa w jednym ze starych domów o wnętrzu sięgającym niemal dachu piętrowego budynku. Można w nim obejrzeć średniowieczną, drewnianą tłocznię do winogron oraz niezliczone sprzęty, beczki, amfory oraz inne akcesoria i pojemniki używane do produkcji wina. Świetnie mówiący po polsku Ukrainiec poczęstował nas trunkami. Doskonale wiedział co lubimy.
Jedziemy na obiad na który zawozi nas sam właściciel lokalu. Jedzenie dobre . Czas w góry. Troodos czeka. Znajomi odpadli 22 km przed celem Podróży. My wytrwale pokonujemy serpentyny by ujrzeć klasztor piękny lecz mocno odnowiony. Wynika to z tego, że bardzo często padał ofiara pożarów. Założony w 1100 roku przez pustelnika Izajasza. Ocalał jednak skarb największy – pilnie strzeżona ikona Matki Boskiej Miłosierdzia. Klasztor zawdzięcza swe bogactwo nie tylko turystom, a przede wszystkim posiadłościom ziemskim i wzniesionym na nich budynkom pochodzącym z darowizn wiernych, którzy w ten sposób unikali płacenia podatków Turkom.
Ranek następnego dnia nie był łaskawy dla ciał spragnionych odpoczynku w słońcu na wygodnych leżakach. Ciężkie chmury, padający deszcz…nie zachęcały do wstania z łóżek. Decyzja jednak była szybka i jak się okazało bardzo dobra – jedziemy stąd! Cel- skała Afrodyty, bo jak nie dziś to kiedy? Jak nie my to kto? Po drodze zatrzymywaliśmy się w różnych punktach widokowych obserwując migrację chmur w kierunku skąd przyjechaliśmy. A nad nami słońce. Skała ładna ale bez szału. Pijemy kawę i jemy tzatziki w knajpie z widokiem na nią. Malowniczo.
„Petra tou Romiou”, nie ma nic wspólnego z Afrodytą. Można ją tłumaczyć dwojako – „Skała Rzymianina” lub „Skała Greka” i obie będą poprawne. Pochodzi z czasów bizantyjskich (a bizantyjczycy uważali się za potomków starożytnych Rzymian) i dotyczy pewnego greckiego herosa.
Ów heros – Digenis Akritas – to legendarny grecki bohater z czasów bizantyjskich. Jego kult narodził się ok. X wieku i trwa do dziś. Wg legendy był synem arabskiego emira, nawróconym na chrześcijaństwo przez córkę bizantyjskiego generała.Całe swoje życie poświęcił na obronę Bizancjum przed najeźdźcami. A fragment legendy o Akritasie, związany z Petra tou Romiou mówi, że cisnął on z gór ogromną skałę w kierunku statków arabskich, chcących najechać wyspę i w ten sposób obronił mieszkańców przez najazdem.
Do hotelu wróciliśmy ze słońcem. A podobno była nawet burza. Jaki z tego wniosek – zwiedzać trzeba nie tylko nocą ( z czołówkami ), ale i gdy pada deszcz.
A po drodze w samym mieście zahaczyliśmy o ładną perełkę architektury sakralnej, ale niestety nie pamiętam jej nazwy.
Kilka dni wcześniej będąc w porcie kupiliśmy bilety na rejs statkiem wzdłuż wybrzeża. Zależało nad na zobaczeniu tej części do której bez terenówek nie można dojechać. A konkretnie chodziło nam o zatokę Lara . W piątek 29 maja raniutko przyjechał po nas autobus piętrowy i zabrał nas do samego portu. Na pokładzie statku mieliśmy biznessclasse czyli leżaki. Wylegując się i popijając colę dla dorosłych, podziwialiśmy wybrzeże. Najpierw port w Pafos , Coral Bay, ST.Georges i Cave See a na deser piękna Lara będąca rezerwatem żółwi.
Na zakończenie cypryjskiej opowieści kilka lazurków z optymistycznym przesłaniem wakacyjnym.
komentarzy 9
Olga Dąbrowska
Za dwa tygodnie lecę na Cypr! Dzięki za praktyczne wskazówki!
Edyta
Jedz pyszne jedzenie, pij dobre wina, zachwycaj sie widokami. Cypr jest sliczny
Aleks
Szklanka zawsze może być do połowy pełna, jeśli mamy pozytywne nastawienia 🙂 Mieliśmy wiele przygód już na samym początku.
Mayka.ok
Cypr to mój plan na ten rok 😀
rozmyslaniayasminelli
Na Cyprze jeszcze mnie nie było, ale wszystko przede mną!
Świetny pomysł z odwróconym pokazaniem złych momentów, właśnie tak trzeba!
Monika Kilijańska
Rzeczywiście istna rozpusta dla podniebienia!
Anna
Ale widoki! I jedzenie wygląda bardzo smakowicie. 🙂
Krystyna Bożenna Borawska
Masz rację,że wszystko zależy od podejścia do sprawa, mogłaś nastawić się negatywnie , a tak twoje pozytywne nastawienie spowodowało ,że mieliście przyjemny pobyt 🙂
Edyta
Dzieki 🙂