TOKAJ – KRAINA WINEM PŁYNĄCA
Wszystkie trzy miejscowości – Eger Miszkolc, Tokaj znajdują się w niedalekim sąsiedztwie od siebie, a są to zupełnie inne krainy. W Eger winogrona czarne, a w Tokaj białe…a Miszkolc ma wszystkie wina. Dlaczego? Bo sprowadza. Zanim jednak dotrzemy do Tokaj, zwiedzamy okolice, bo są naprawdę wyjątkowe.
W planach był zamek, który przerósł nasze oczekiwania i piwniczki win. To jest wręcz niesamowite, że w jednym kraju jest mnogość przeróżnych stylów piwniczek służących do przechowywania tego trunku. Ja nie wiem jak to jest…że Francja i Włochy uchodzą w Europie za kraje winiarskie – dla mnie Węgry są zdecydowanie europejską stolicą tego trunku.
Ale zanim o winie – jedźmy do zamku.
Zamki i Lochy
Zamek Boldogkoi. – Nazwę wioski, w której się on znajduje można przetłumaczyć jako Zamek pod szczęśliwą skałą. Jest położony absolutnie strategicznie – na wzgórzu z widokiem na całą okolicę, jest osadzony na ogromnych, kamiennych murach – od razu widać, że to obiekt doskonale przystosowany do obrony.
Zamek zbudowano prawdopodobnie z polecenia króla Beli IV podczas okresu odbudowy państwa węgierskiego po najeździe Mongołów na Europę w 1241 roku. Zamek jest fantastyczny. Warto zboczyć z głównej trasy aby go zwiedzić.
Piękne widoki dookoła, parking pod zamkiem i bistro na miejscu. Naszą uwagę przyciągnęła wystawa ołowianych żołnierzyków ukazująca życie i wojny na przestrzeni stuleci. Bardzo ciekawa ekspozycja. Byłam pod wrażeniem dokładności, precyzji, pietyzmu tworzących tę makietę.
Bardzo podobała nam się również kręta, drewniana droga do wieży obserwacyjnej. Z perspektywy niczym Chiński wijący się Mur.
Bardzo dokładnie odtworzono wnętrza. Można sobie wyobrazić życie na zamku.
Ciekawym doświadczeniem jest wizyta w lochach wykutych w skale.
Hobbit Houses – czyli piwniczki winne jakich nie znacie
W okolicy Tokaj odkryliśmy niebywałe architektonicznie piwniczki. Wydawało by się, ze piwniczki z winem jak piwniczki – ta sama zasada to i wygląd podobny. Otóż nie. W okolicy Eger można spotkać i naturalne w skałach i w ziemi, ale i na piętrach ( tak piwniczki na pięterkach – proszę nie szukać błędów lingwistycznych😉) W Miszkolcu to chatki z zejściem w głąb i stopniowo w dół, w Tokaju Domy z delikatnym nachyleniem, a te tutaj w okolicy to coś zaskakująco pięknego – widać od frontu trójkąt z drzwiami, dach dwuspadowy pokryty trawą.
My dotarliśmy do Kőporosi Pincesor – Hercegkút. Miejsce warte zachodu i wizyty, niepowtarzalne i urokliwe. Można kupić wino z lokalnych winnic. Trzeba to zobaczyć zanim zostanie obdarte z naturalności i obute w komercję i masowość. Co ważne – piwniczki są na Liście Światowego Dziedzictwa UNESCO
Piwnice Kőporos i Gombos-hegy, zbudowane na dwóch krańcach wsi, z dachami pokrytymi trawą, ułożonymi w porządku wojskowym na kilku poziomach nad sobą, mają jednolity wygląd, a trójkątne wejścia oferują niezwykły widok.
Ulice szeregu piwnic Kőporos są nieco bardziej zygzakowate, wiją się romantycznie pomiędzy poziomami. Naprawdę ciekawe miejsce.
A wnętrze? To stromy zjazd bez schodów w dół, w którym przyjemny chłód sprzyja dojrzewaniu wina. Takie cuda tylko w miejscowości – Hercegkút
Ale patrząc na okolicę, nie ma się co dziwić, że to zagłębie win.
Miasto – gdzie nie spojrzysz – WINO!
Jak lubię wino, tak po wizycie w Tokaju miałam serdecznie dość i nie chodzi o nadmiar picia bo po kilku dniach na Węgrzech można się wyleczyć😉 ale tego, że na każdym kroku, przed każdym domem beczki i informacja o sprzedaży, o degustacjach, o winiarniach…no ileż można? Ano można jak widać, a wszystko to na miesiąc przed festiwalem wina. Aż nie chcę myśleć co tam się wtedy wyprawia w tym winnym miasteczku.
Domy z winem, z piwnicami, winiarnie, winoteki…
Samo miasteczko urocze i urocze są pod względem architektonicznym winiarnie ulokowane nieopodal stacji kolejowej, równie wdzięcznie się prezentującej.
Przycupnęliśmy przy jednej, odpoczywając nieco od prażącego słońca i kontemplowaliśmy w zawieszeniu. Czujemy się tutaj wyjątkowo. Odpoczywa umysł, odpoczywa ciało…
Ale gdyby mnie ktoś zapytał co robić w Tokaj, co zwiedzić? Odpowiedziałabym – lepiej napij się wina, zjedz coś dobrego w restauracji hotelowej Toldi Inn, popływaj łódką po rzece i jedź dalej
( jeśli nie jesteś kierowcą – bo przepisy są radyklane ).
Zdecydowanie mogę polecić wspomniany hotel. Ma basen, jacuzzi, saunę i hmm grotę solną? …grotkę…pomieszczenie ze ścianami z soli – może to najlepsze określenie. Wspaniała do tego restauracja. To był nasz ostatni przystanek na nocleg podczas tego objazdu i był znakomity.
Nie spodziewałam się, że tak polubię Węgry, a mieszkańców będę lubiła nie tylko za spokój, grzeczność, uprzejmość ale i podziwiała za życie, trudne życie, takie jakie my mieliśmy ponad 20 lat temu.
Warto przyjechać tutaj, docenić ten kraj i zachwycić się różnorodnością jak tu jest, zaciekawić zabytkami, posmakować Langosa i zupę estragonową z dziczyzną, kupić lokalne produkty, zasłodzić się winogronami i dostać lekkiego zawrotu głowy pijąc tutejsze wino. No Toskanio…pod tym względem chyba nieco ustępujesz…