VINICUNCA – KOLOROWY ZAWRÓT GŁOWY
Vinicunca, peruwiańska Tęczowa Góra, znajduje się na wysokości 5200 metrów nad poziomem morza w paśmie górskim Cordillera de Vilcanota. Dobrą bazę wypadową do tego miejsca stanowi położone nieopodal Cuzco.
To właśnie z tego miasta zorganizowaliśmy wycieczkę w bardzo przystępnej cenie z wyżywieniem. Wycieczki oferowane są z licznych biur w Cusco, więc nie trzeba rezerwować nic wcześniej, nawet nie warto bo na miejscu jest duża konkurencja i niższe ceny niż w internecie.
JAK WYGLĄDA WYCIECZKA
Busik przyjechał pod nasz hotel przed 5,00 rano. Wszyscy w busie dosypiali. Było ciemno. Dopiero gdy dojechaliśmy na pyszne śniadanie zaczęło się przejaśniać. Wzmocnieni, opici herbatą z koki pojechaliśmy dalej. W pewnym momencie droga zaczęła się wić, serpentyny i przepaście jak to w wysokich górach.
Wreszcie dotarliśmy i po umówieniu się na czas zbiórki, rozpierzchliśmy się wszyscy.
Na początku było łatwo. Zatrzymywaliśmy się by podziwiać krajobraz, poprzyglądać się alpakom i lamom – chyba nigdy nam się nie znudzą.
Są dwie dróżki – jedna dla tych, którzy na nogach, a druga dla tych co na koniach. Z czasem zarówno wysokość jak i samo ukształtowanie terenu zaczęło dawać w kość. Tu się jeszcze uśmiecham.
Już widać konie, którymi można przejechać 90 % trasy.
A tak właśnie działają właściciele koni. Biegną z nimi prawie cały czas schodząc z ceny z 60 do 20 peso.
CORAZ BLIŻEJ CELU
Już zaczynają się kolorki. Widoki wspaniałe choć to jeszcze nie szczyt
To nadal droga na szczyt…
Najtrudniejsze wydawało się podejście do punktu widokowego, ale na jego szczyt nie było łatwiej. Jednak z kilkoma przystankami udało się i mogliśmy na własne oczy podziwiać to co do tej pory widzieliśmy tylko w internecie. Mamy to!
Sama tęczowa góra ma 5200 m npm. My by ją podziwiać wspięliśmy się na 5035 metrów. Tak wysoko jeszcze nie byłam
Ostatni rzut oka ( i odpoczynek ) na zapierający dech widok i czas wracać.
Najpierw jednak wyjaśnienie jak to cudo powstało i kilka rad przed wyprawą.
JAK DO TEGO DOSZŁO
CIEKAWOSTKA:
Vinicunca znana jest również pod nazwami Góra Siedmiu Kolorów (hiszp. Montaña de Siete Colores) lub Tęczowa Góra (hiszp. Montaña Arcoíris).
Takich gór jest kila na świecie i częstym pytaniem jest: jak one powstają.
Trudno uwierzyć, że za to niezwykłe dzieło odpowiada sama natura. A jednak! Według badań geologicznych te barwy to efekt połączenia następujących minerałów:
glina – czerwony,
połączenie czerwonej gliny i fango – różowy,
piaskowiec – biały,
margiel – lawendowy,
połączenie gliny i tlenku miedzi – zielony,
limonit – żółtobrunatny.
Wyżej wymienione minerały zaczęły formować się około 65 milionów lat temu jako osady morskie, jeziorne i rzeczne. Z biegiem czasu osady te przenoszone przez wodę utworzyły warstwy, które spiętrzały się stopniowo poprzez ruchy płyt tektonicznych, by następnie stworzyć górę Vinicunca. W wyniku utlenienia oraz erozji minerałów powstał taki oto prawdziwy cud natury.
CO PRZED WYCIECZKĄ
Warto się przygotować do tej wyprawy. Oczywiście widzieliśmy ludzi idących w sandałach ale cóż kiedyś i jedna Polka próbowała wspiąć się na Etnę w klapkach.
Wyprawa wcale nie jest taka łatwa. Czasami są ostre podejścia, a do tego dołóżmy wysokość powyżej 5 tys metrów.
Warto też wybrać odpowiedni czas. My byliśmy w sierpniu i było pięknie, chociaż w drodze powrotnej spadł grad.
W wyżej położonych partiach Peru istnieją dwie wyraźnie określone pory roku – deszczowa (od listopada do marca) i sucha (od kwietnia do października). Warto wiedzieć, że pora sucha najbardziej sprzyja ujrzeniu pełni kolorów Tęczowej Góry i cieszeniu się piękną pogodą.
Wybierając się na wycieczkę należy pamiętać o panujących tam wysokogórskich temperaturach, które dość często spadają poniżej zera stopni Celsjusza. Warto więc wyposażyć się w ciepłe ubrania i jednak wygodne buty trekkingowe. Nie trzeba zabierać czapek i rękawiczek z domu – tutaj jest taki wybór wyrobów z alpak, że aż żal nie kupić.
POWRÓT
Powrót oczywiście był łatwiejszy ale byliśmy niezwykle zaskoczeni jak długa była ta trasa, którą pokonaliśmy. Idą pod górę byliśmy skupieniu na celu i walce z wysiłkiem. Teraz wracając mogliśmy wszystkiemu dokładnie się poprzyglądać.
W pewnym momencie nastąpiło załamanie pogody… zaczął padać grad i w błyskawicznym tempie zrobiło się biało lecz na szczęście byliśmy już na parkingu i mogliśmy swobodnie jechać na obiad i wracać do Cusco. Bardzo usatysfakcjonowani.
Jak widać w okolicy Cusco jest naprawdę wiele do zobaczenia. Warto tu spędzić więcej czasu niż organizują to biura podróży. My byliśmy w sumie 6 dni i to było optymalne by zwiedzić okolice, Machu, Górę 7 Kolorów i wreszcie samo miasto – perłę w koronie Peru.
komentarzy 6
czerwonafilizanka
połączenie gliny, fango, piaskowca, margiela, tlenku miedzi i limonitu daje niesamowity efekt, pękne kolory miłe dla oczu
mangomania
wow, ale ciekawe krajobrazy, inny klimat i niesamowite przeżycia.
czerwonafilizanka
Mozaika tych kolorów jes cudna, cieżko wzrok oderwać. Co do koni to pewnie eksploatowane są, biedactwa
mangomania
Niesamowite miejsca zwiedzacie, będzie to pamiątka na całe życie.
Czerwonafilizanka
Dobrze że mimo burzy i gradu mogliście bezpiecznie odjechać.
Aldona Zakrzewska
Wow! Nawet nie wiesz, jak bardzo chciałabym tam dotrzeć. Ostatnio mam zajawkę na Amerykę Południową. Zobaczymy, może w przyszłym roku…