Afryka,  Mauritius,  Podróże

PORT LOUIS – SZALEŃSTWO ZMYSŁÓW, MIESZANKA KULTUR, FERRIA BARW

Jeśli chcecie poznać jakiś kraj to poznajcie mieszkańców, zasmakujcie jedzenia, pojedźcie na prowincje i zawitajcie do stolicy. Stolica to zawsze wizytówka kraju. Wizytówka czyli coś, co świadczy o cechach kogoś lub czegoś, zwłaszcza dodatnich. Port Luis też jest taką wizytówką wyspy i kraju. Mieszanką kultur, pozornym chaosem, szaleństwem. Ale jest to pozorne – w gruncie rzeczy w tym szaleństwie i tyglu kulturowym jest wiele sensu i  urody – jak na całej wyspie.

Wbrew pozorom i informacjom z internetu poruszanie się po stolicy nie jest takie trudne – gorzej z parkowaniem. Uważam, że osiągnęliśmy mistrzostwo i udało się nam wszystko pięknie i sprawnie dopiąć.

Znaleźliśmy wolne miejsca parkingowe przy samym …nazwijmy to na razie – deptaku. Ale nie sądźcie, że to kwestia szczęścia nie, nie….szukaliśmy na google maps dużo wcześniej odpowiednio zlokalizowanego parkingu. Zawsze powtarzam, że pójście na żywioł i improwizacja są zawsze najlepsze te przygotowane i te przećwiczone. Byliśmy przygotowani. Jak zawsze.

Parking nazywa się – Granary parking at Port Louis Waterfront.

Co więc może być kilka kroków po wyjściu z niego? No oczywiście Waterfront. Piękne miejsce. To tutaj spotykamy wiatrak, Parcel Post Office of Port Louis, Mauritius Postal Museum.

Stolica to absolutny tygiel. Od nowoczesnych budynków i reprezentacyjnego Waterfront po chińska dzielnice i szalone uliczki.

Spacerując po nabrzeżu nie mogliśmy nie dostrzec fontann i Sir Sewoosagur Ramgoolam Statue.

Kim był ten Pan? Był mauretańskim politykiem, mężem stanu i filantropem. Był przywódcą ruchu niepodległościowego Mauritiusa i pełnił funkcję pierwszego ministra i premiera, a także jego generalnego gubernatora. Był przewodniczącym i doprowadził Mauritius do niepodległości w 1968 roku.

Mieliśmy azymut na Katedrę. Dotrzeć jednak nie było zbyt łatwo. W tym wypadku sprawdziła się zasada – koniec języka za przewodnika- skoro google zawiodło. Po drodze trafiamy do różnych miejsc – do parków, na uliczki, w których chętnie byśmy się pogubili.

Wreszcie mamy ją. Katedra na tle całego rozgardiaszu stolicy robi wrażenie oazy spokoju. Czas się zatrzymuje. My też.

St Louis Cathedral – została zbudowana w stylu gotyckim i jest jednym z najstarszych kościołów na wyspie, ponieważ istnieje w tym miejscu od 1752 roku. Wnętrze skromne.

Zobaczcie na te uliczki. Piękny rozgardiasz.

Ciekawi byliśmy chińskiej dzielnicy. Jak dotąd żadna mnie nie zachwyciła. Ani w Tajlandii, ani w Singapurze…tak tutaj też nie. Cóż, czas polecieć do Chin.

Z pewnością możemy być zadowoleni. Szukając absolutnie w ciemno trafiliśmy do najstarszej restauracji w Port Louis. Przypadek, ale jaki ciekawy. Jedzenie smaczne, nawet bardzo. Ceny zwaliły nas z nóg – totalnie po taniości. Chińska dzielnica, została założona przez chińskich i  indyjskich robotników w XVIII wieku, następnie kupcy zaczęli osadzać się wzdłuż głównej ulicy Royal Road.

W China Town można podziwiać między innymi zabytkowy biało-zielony meczet Jummah Mosque z pięknymi minaretami.

Meczet Jummah (Jummah Masjid; dawniej Mosquée des Arabes, „Meczet Arabów”) to meczet z lat pięćdziesiątych XIX wieku. Budynek łączy architekturę indyjską, kreolską i islamską.

Po drodze spotykamy dziwnego sprzedawcę lodów…

Zwieńczeniem naszej wyprawy do stolicy był oczywiście targ. Uwielbiam takie miejsca. Owoce, warzywa…ale i ten zgiełk. Dla mnie bajka.

Mauritius to niewielka wyspa skrywająca w sobie mnóstwo fascynujących zakamarków i tajemnic, które czekają na odkrycie. Doskonały sposób na spędzenie wolnego czasu znajdą tu zarówno miłośnicy ciszy oraz wypoczynku, jak i adrenaliny podczas niezapomnianej przygody. Na Mauritiusie można znaleźć ciekawe zabytki oraz miejsca związane z tutejszą kuchnią i kulturą – zwłaszcza w stolicy. Polecam każdemu.

Wracamy do auta, ale nasz wzrok przyciąga wszystko – bodźcowanie w tym miejscu jest niezwykłe.

komentarze 2

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *