Afryka,  Mauritius,  Podróże

LAZURY, ALE NIE TYLKO – PÓŁNOCNY MAURITIUS

Wybieramy się na północ wyspy. Od lat podróżujemy zgodnie z naszą zasadą – chcesz poznać dane miejsce, kraj, wyspę, region….mieszkaj w różnych częściach, w różnych lokalizacjach. Daje to na pewno korzyść logistyczną – łatwiej, szybciej, taniej dotrzeć do atrakcyjnych miejsc, ale i korzyść poznawczą – regiony mogą się różnić kulturowo, architektonicznie, przyrodniczo. Tak też jest na Mauritiusie.

Co robiliśmy na północy?

  • Napawaliśmy się pięknem plaż – czyli uprawialiśmy tzw beach hooping
  • Snurkowaliśmy i pływaliśmy łodziami
  • Dotarliśmy do Notre-Dame Auxiliatrice de Cap Malheureux
  • Zwiedzaliśmy stolicę – Port Luis – któremu poświęcimy osobny wpis
  • Jedliśmy !!!

Nasz nowy hotel nazywał się Nitzana Residences & Restaurant. Pokoje składały się z sypialni i dużego salonu z aneksem kuchennym. Mieliśmy spory balkon i codziennie serwowane śniadania.

Na terenie hotelu znajdował się niewielki basen infinity, z widokiem na…palmy – sztuk dwie.

Wszędzie było blisko – wystarczyło przejść przez ulice by znaleźć się na plaży – Pereybere Public Beach. Nie jest duża, ale za to niezwykle urokliwa. To tutaj spędzaliśmy większość czasu, gdy chcieliśmy zwyczajnie odpocząć.

Gdy chcieliśmy zjeść kolację – wystarczyło przejść 3 minuty do wspaniałej lokalnej restauracji, w której zajadaliśmy się ich specjałami. Jedzenie na Mauritiusie nie jest drogie, a naprawdę jest wyborne i bardzo różnorodne.

A to sztos – wołowina na gorącym półmisku. Oczywiście opcje są wszelakie od owoców morza po kurczaka i wieprzowinę, ale wołowinka była the best of.

Tę lokalizacje potraktowaliśmy jako bazę wypadową w pobliskie urocze zakątki. Między innymi chcieliśmy zobaczyć Notre-Dame Auxiliatrice de Cap Malheureux.

Położona na północnym wybrzeżu Mauritiusa mała wioska Cap Malheureux jest wioską rybacką, która swoją nazwę zawdzięcza wszystkim wrakom statków, które rozbiły się na jej brzegach. Miejsce to zostało tak nazwane w 1810 roku przez francuskich kolonialistów po inwazji Anglików, którzy wylądowali tutaj, aby przejąć wyspę.

Symbolem Cap Malheureux jest słynny kościół Notre – Dame-Auxiliatrice de Cap Malheureux z czerwonym dachem – założony został w 1938 r. Na zewnątrz uroczy a w środku niezwykle skromny – czyli tak jak lubię. Naszą uwagę zwraca drzewo w kolorach podobnych do dachówki kościoła.

Na miejscu okazało się, że możemy skorzystać z wyprawy łódką i posnurkować. Super – długo się nie zastanawialiśmy. Ekipa choć liczna była niezwykle zgodna – jak zawsze zresztą. To płyniemy

Najpierw pomost – taki niepozorny…potem kilka widoków, również na kościół, aż wreszcie zakładamy maski i już podziwiamy to co pod wodą. Były też żółwie – więc to było apogeum szczęścia.

Postanowiliśmy nie tylko tę część północnego wybrzeża zobaczyć. Pewnego dnia pojechaliśmy na Mont Choisy Beach

Tam też podziwialiśmy to co rybacy łowią i sprzedają

No i co? Nie inaczej? Dlatego właśnie warto być w różnych miejscach. Pewnie – ktoś powie – zawsze można dojechać. No można. Tylko co po? Wszystko mamy na wyciągnięcie ręki.

Jeszcze kilka chwil na plaży i czas na Port Luis.

Jeśli chcecie porównać północ wyspy z południem to możecie to zrobić klikając w te linki:

MAURITIUS WARTO MIEĆ MARZENIA

KOLOROWY MAURITIUS

komentarze 2

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *