Afryka,  Podróże,  Wyspy Zielonego Przylądka

OASIS ATLANTICO BELORIZONTE – PLAŻA PO HORYZONT

Właściwie będzie to wpis dedykowany miejscu – nie koniecznie infrastrukturze – bo tym kierowaliśmy się dokonując wyboru. Zależało nam na bliskości pięknej plaży i miasta, które żyje wieczorami. Wszystko to miał Hotel Oasis Belorizonte. Zapraszamy na krótką fotorelację, która dla osób podejmujących decyzje o tym kierunku, może okazać się ważna.

Właściwie nie braliśmy innego hotelu pod uwagę. Nawet gdy zerkałam na lepszej klasy hotele – nie odpowiadała mi albo odległość do plaży albo ona sama. Tutaj znaleźliśmy to na czym nam w pierwszej kolejności zależało. Wyobraźcie sobie, że czytacie w internecie – „Na Wyspach Zielonego Przylądka nie ma NIC”- tylko plaża, a czas wolny to leżak i sporty wodne. Jedno i drugie potrzebuje piasku i bliskości morza… Faktycznie czuliśmy potrzebę, by po naszych intensywnych podróżach trochę poodpoczywać i wydawałoby się, że wszystko wpisywało się w leniwy, sielski, leżakowy klimat. Wydawałoby się…

Na miejscu okazuje się, że wyspa jest choć niewielka to ciekawa, a gdy się wyruszy z hotelu – wiele można zobaczyć. Tak więc choć początkowo kierowaliśmy się plażą to ostatecznie nie ograniczyliśmy się do niej.

Oto główna powódka naszego wyboru.

PLAŻA

Przepięknie wygląda nie tylko z góry, z lotu ptaka, czyli z lotu naszego Antka (kto czyta to wie kim Antek jest). Piasek jest miękki, może nie biały jak ten na Malediwach czy na Barbadosie – bo lekko żółty. Plaża jest bardzo szeroka i długa…aż po horyzont.

Jedyna rysa na szkle to to w jaki sposób miejscowi traktują psy. Psiaki są zabiedzone, bardzo spokojne, ufne, głodne. Strasznie było mi ich żal i pewnie się domyślacie, że zawsze z pełnymi rękami chodziliśmy na plażę. Ten psiak na zdjęciu ze mną był bity pałką bejbolową przez miejscowego faceta. Gonił psa, aż ten biedny stracił siły i wskoczył do oceanu, ale tam był bezbronny -gość pływał szybciej i o mało go nie zakatował – nie wytrzymałam i zaczęłam biec krzycząc na gościa – po chwili dołączyli do mnie inni turyści – facet uciekł gubiąc pałkę. Pies przeżył. Jeśli możecie nakarmcie te psy.



WOKÓŁ NAS

Hotel jest niezwykle rozległy, wokół palmy, mnóstwo kwiatów, pergole – jest pięknie i kolorowo. Bungalowy są w jednakowej tonacji co sprawia, że wydają się czyste i schludne – i w sumie takie są. Nasz jest położony wyjątkowo – blisko basenu i restauracji i na szczęście daleko od starszych domków dość ściśle poustawianych. Mamy poczucie przestrzeni i w związku z tym komfortu, intymności… Bungalow jest czysty i to co lubię w tym klimacie – ma otwartą garderobę.

W środku przestrzeń bez zbędnych bibelotów.

A widok? Wprost na basen

Ogród wokół nas jest bardzo ładny, zadbany, codziennie dopieszczany przez kilkunastu ogrodników.

Wieczorową porą też wygląda ślicznie

SMAKOŁYKI

W głównej restauracji serwowane są obfite śniadania, pyszne lunche i obłędne kolacje. Muszę przyznać, że dość trudno jest nas zaskoczyć owocami morza. Myślałam, że jedliśmy już wszystko – jeżowce, dwadzieścia rodzajów ślimaków w Wietnamie … a tu takie cuda.

W hotelu warto wybrać się na kolację w restauracji a la carte – Pedra de Lunes – jedzenie bardzo dobre, serwis w porządku. Może brakuje nieco klimatu i intymności.

Z LOTU PTAKA

Hotel z każdej strony wygląda fajnie – z lotu Antka również. Widać jego rozmiar, bliskość do miasta i nieziemskie plaże.

Na koniec dołączam film ukazujący przestrzeń całego resortu.


Podsumowując:

Hotel wybraliśmy doskonale pod swoje oczekiwania. Jego największe atuty to: piękna plaża, doskonałe jedzenie, bliskość do miasta, czystość, kapitalnie położony bungalow, ładny ogród. Polecam każdemu, kto chce wypocząć i jednocześnie coś zobaczyć. To raczej urlop w wersji lazzy niemniej widzieliśmy całe mnóstwo przefajnych NIC.

Jeśli Was zainteresowało to miejsce to zapraszamy do Miasta Santa Maria i na wycieczkę Z FRANKIEM ZWIEDZAMY SAL

komentarze 3

  • Ala P

    miejsce fajne i z pewnością jeśli trafia w gust – urocze! pisze to po przeczytaniu całości wpisów z waszego Cabo Verde; ja tam wciąż jeszcze nie dotarłam… choć wybieram się tam od lat…, jednakże przyznam szczerze, że bardziej ciągną mnie inne wyspy niż Sal; dla mnie w poznawaniu świata nie ma miejsc nudnych, brzydkich, czy takich gdzie nie ma NIC! 🙂 to tylko kwestia spojrzenia, docenienia, naszych gustów, wymagań i oczekiwań; Zawsze i Wszędzie znajdziemy coś ciekawego, przy czym należy pamiętać, że dla każdego „COŚ CIEKAWEGO” oznaczać może co innego ; Foto-Relacja niezwykle barwa i kolorowa i ta zarówno w obrazie jak i słowie :)) Dzięki

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *