Ameryka,  Meksyk,  Podróże

RIWIERA MAYA – „OBCY” DECYDUJĄCE STARCIE

Są takie miejsca i takie hotele, o których można powiedzieć  – kwintesencja luksusu. W Meksyku jest takich miejsc wiele. Nigdy nie myślę o podróży w kategoriach hotelu, ale dla niektórych warto zrobić wyjątek. Tym bardziej, że w tym przepięknym miejscu, na wyciągnięcie ręki były wspaniałe stworzenia…

Właśnie od tych stworzonek zacznę. Opis hotelu pozostawię na deser.

Codziennie z maską i rurką mogliśmy podziwiać piękny podwodny świat, podpatrywać zwierzaki i inne cudaki. Wystarczyło zrobić kilka kroków do wody.

Oczywiście nie jest to rafa na skalę tej indonezyjskiej, lecz chwilka cierpliwości i można było popływać w doborowym towarzystwie.

Czyż nie wyglądają jak Obcy?

Spotkanie z żółwiami zawsze wywołuje w nas cudowne uczucie. To niesamowite, gdy one tak dostojnie przepływają obok ciebie i właściwie wcale nie są zainteresowane tobą, twoim zachwytem…po prostu płyną…

To co pod wodą jest fantastyczne….ale i na lądzie jest na Riwierze idealnie.

No i teraz zarzucę was fotami z hotelu i plaży

Na „dzień dobry” consierge sprawdza czy jesteśmy na liście, dopiero wówczas można iść do recepcji – tam drink powitalny, komplet zniżek i kupony do restauracji tematycznych. Same restauracje rezerwuje się zupełnie gdzie indziej – są od tego biura lub consierge w holu poszczególnych budynków mieszkalnych. Zresztą oni są od tego by załatwić wszystkie potrzeby turystów. Super. Organizacje taką widzę po raz pierwszy. Sama recepcja jest właściwie tylko do zameldowania i wymeldowania i pełni funkcję reprezentacyjną.

Pokoje bardzo ładne, pełny barek do dyspozycji, wyjście z tarasu bezpośrednio w las deszczowy, zachowany mimo inwestycji. Widzieliśmy w nim różne stworzonka, o których wolałam wieczorami nie myśleć. Pełna intymność i egzotyczny klimat. Gdy wieczorami siedzimy na tarasie słychać wyraźnie te wszystkie stworzenia pomieszkujące w lesie, a czasami je widać.

W Barcelo Maya Caribe, w którym mieszkaliśmy mieliśmy do dyspozycji „tylko” 2 restauracje tematyczne – hiszpańską i meksykańską. Obie świetne. Właściwie wystarczyły bo formuła all była jedną z najwspanialszych jaką miałam .

Wyżywienie w hotelu przerasta nasze oczekiwania. Nigdy nie widziałam czegoś tak bogatego i wystawnego. 8 rodzajów samych jajecznic…a co tam jajecznice – do śniadania była szampan z kandyzowanymi wisienkami!

Na śniadanie poza tymi jajecznicami, były jajka pod każda inną postacią, szynki, sery, sałatki warzywa, owoce, bekony, tosty, naleśniki i jedzenie typowo meksykańskie też. Mnie urzekł szampan,  tequila do śniadania –  bo to było  sporym zaskoczeniem – jednak tak rano spożyć nie umiałam – wybierałam tylko wisienki;) No może kilka razy rzuciłam się na szampana. No i warto wspomnieć o fantastycznych sokach naturalnych i przeróżnych mixach owocowo – warzywnych.

A lunche rewelacja- ryby mięsa…owoce morza ehhh, w czasie całego dnia do dyspozycji bar z pysznościami, a potem sute kolacje. Jak tu linię trzymać?

Przepyszne drinki, moje ulubione mohito, ale nawet Wyborowa. Ten hotel miał dosłownie wszystko.

Gwarantował błogi odpoczynek po objeżdzie.

To może trochę widoków basenowych i plażowych? Tak dla przynudzenia,

Na terenie hotelu można było się przemieszczać meleksem, ale i spacerować bez końca. Mamy tu kilka połączonych hoteli, z których dobrodziejstw można korzystać, oczywiście poza restauracjami. Sąsiednie Tropical i Colonial były jednak za głośne, pełne dzieciaków, więc zdecydowanie woleliśmy swój teren. Czasami w basenie byliśmy sami.

Pewnego dnia spotkaliśmy Polaków- słysząc język polski nadstawiliśmy ucha. Okazało się że mieszkają od lat w Stanach- standardowa rozmowa skąd są…oni nas też pytają…odpowiadamy że z Polski, a ci na to: no ok słyszymy, że z Polski, ale z której części Chicago?;)))) Nie wierzyli, że można lecieć tak długo na urlop ani że my Polacy w ogóle latamy…i co wy na to ?;)

Pobyt w Barcelo był wyjątkowy, smażing, plażing, drinking…cudowne miejsce. Pojechaliśmy dwa razy – najpierw do Akumal, by popływać z żółwiami, a potem innego dnia wróciliśmy do Playa del Carmen. Wszystkie te miejsca były urocze.

Muszę przyznać, że Meksyk zajął sporo miejsca w naszych sercach. To jedyne miejsce, o którym nasza córka mówi – wracam. Można spędzić tu bardzo luksusowo czas, ale i bardzo klimatycznie. Wszystko zależy jaką formułę się wybierze, w jest w czym wybierać. Warto tez pomieszać klimaty i podobnie jak my poprzenosić się z miejsca na miejsce. Mnie jeszcze mało Jukatanu. Jeszcze jest kilka miejsc, w których się widzę. Więc może słowa córki się spełnią…


 

Podsumowanie

Informacje praktyczne:

  1. Na czteroosobową rodzinę na 3 tygodnie wymieniliśmy 500$ i jeszcze sporo zostało – z tego opłacaliśmy transfery, wstępy, jedzenie, benzynę i inne zakupy, pamiątki …
  2. Aby swobodnie zwiedzać – wypożyczyliśmy auto- zapewniam wszystkich, że jest bezpiecznie. Wypożyczalnia Avis- zatem międzynarodowa sieć. 3 dni – 160 $. Nie wymagano od nas międzynarodowego prawa jazdy. Cena benzyny to marzenie – pełny bak 80 zł. Wspaniałe uczucie.
  3. W ostatni miejscu mieliśmy wykupiony hotel w opcji All
  4. Policja nie jest od brania łapówek- przynajmniej my mamy zupełnie inne postrzeganie – nam kilkakrotnie pomagali gdy np. GPS miał gorszy czas 😉
  5. Najświeższe jedzenie, o czym przekonaliśmy się już podczas pierwszej kolacji – to to oczywiście najtańsze, w barach, w których stołują się miejscowi- czyli nihil nove

Gdzie byliśmy, co zobaczyliśmy:

  1. Playa del Carmen – sama w sobie piękna Carmen
  2. Tulum
  3. Playa Santa Fe
  4. Ek- Balam
  5. Valladolid
  6. Cenota – Zici
  7. Chichen Itza
  8. Cenota Dzitnup
  9. Cenota Ik-kil
  10. Coba
  11. Riwiera Maya – Barcelo
  12. Akumal

 

komentarzy 17

Skomentuj Edyta Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *