Bez kategorii,  Filipiny

EL- NIDO – TOUR B – HEDONISTYCZNY I JASKINIOWY

To był nasz ostatni dzień na Filipinach. Tak zupełnie ostatni, bo przecież tu nie wrócimy na ten koniec świata, bo świat ten jest tak obfity w cudowne miejsca, a nasza zachłanność rośnie wprost proporcjonalnie do ilości podróży, że musimy się z tymi naszymi Filipinami godnie pożegnać.

Zanim jednak nastaje dzień ostatni jest przedostatni, czyli taka wigilia. Tripy dzień po dniu mogą się okazać dość męczące, dlatego by móc w pełni dostrzegać ich urok postanowiliśmy zdecydować się na jednodniową separację z nimi i wypożyczając skuter – poszaleć tam gdzie łódką nie koniecznie się da.

Chyba wyczuliśmy sprawę bo pogoda tego dnia nie dopisała. Tripy nie miałyby uroku…ale niestety piękne plaże które odwiedziliśmy też nie….Niemniej sama radość z podróżowania różową landryną była wielka. Od tego momentu wiem, że gdziekolwiek bilet lotniczy mnie rzuci tam biorę skuter!. Wiatr we włosach, muchy na zębach, upadki centralnie w kałużę…frajda niesamowita! Kilka zajawek z miejsc napotykanych w drodze, a wszstko to by zakończyć na Las Cabanas…z tequilą o zachodzie słońca.

z widokiem na Depeldet Island

I po wigilii nastał ostatni dzień, pojawiło się słońce i stało się pięknie. Czas na tytułowy tour B. Czy toury robi się alfabetycznie? absolutnie nie! Robi się je w zależności od tego na co ma się ochotę, lub od pogody. Czemu takie literki? Dla ułatwienia i mam taką fantazję, że wcale nie mam turystom lecz samym Filipińczykom.

Zaczynamy od pięknej plaży Pinagbuyutan.

I cudów pod wodą

Tu chcąc być jednak obiektywną, powinnam przyznać, że rafa wokół Filipin ma się nijak do tej Indonezyjskiej.

Zachwyciła nas natomiast Entalula Beach, gdzie spędzilismy wiele radosnych chwil.

I nadszedł czas na Snake Island, czekałam na to cały dzień. Po obejrzeniu zdjęć Agnieszki, naszej koleżanki byłam przekonana, że się zachwycimy. Czemu Snake? Ponieważ wysepki łączy kręta łatacha piachu powstająca na skutek nanoszenia go przez fale z obu stron. Fantastyczne wrażenie. Leżąc na niej można być obmywanym niczym stereo – z jednak i z drugie strony. Oczywiście łatacha piachu widoczna jest raz bardziej, a raz mniej – o tym decydują pływy.

Snake Island to nie tylko ten widok, to też wspaniały spacer w górę i przystanek na jak zawsze pyszny lunch ( no nie mogłam o tym nie wspomnieć )

Zaczynamy od wspinaczki w klapeczkach.

Kolejny przystanek to jaskinia – Cudugnon Cave – dla nas przepiękna i zjawiskowa

Ostatni punkt to Ipil Beach.  I tutaj wsapaniałe snurki. Tym razem zachwycają nas Nemo. Widzielismy je wielokrotnie ale nigdy nie na tle niebieskiego. Czyż nie piękny widok?

Eh..i koniec. Aż trudno uwierzyć, że ta długa wyprawa dobiegła końca. Ale dobrze jest mieć gdzie i do kogo wracać, zatem czynimy to bez żalu. Wieczorem oczywiście uczta z owocami morza, a potem WITAJ DOMKU!

Gdybyście chcieli poczytać o innych Tripach to A – znajdziecie tutaj , a C – znajdziecie tutaj

 

 

 

komentarzy 5

Skomentuj miejskapustelniczka Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *