Włochy

TOSKAŃSKIE WINNICE

Pamiętacie film: „Jedz, módl się i kochaj” – to powinien być tytuł filmu o Toskanii. W tym jednym regionie jest wszystko to czego bohaterka filmu szuka w innych zakątkach świata.

Dzień na opak

Taki właśnie był nasz ostatni dzień w Sienie. Plany były ciekawe, a co z nich wyszło?

Chcieliśmy zrobić przy dobrym świetle zdjęcia Duomo. Samochody dostawcze nie chciały jednak odjechać. Co mi po dobrym świetle skoro Duomo nie widać?

Poszliśmy więc do sklepu Antonio. Kim jest Antonio? Charyzmatycznym właścicielem najstarszej w Sienie Pizzicheri – nie mylić z Pizzerią. Pizzicheria to sklep z regionalnymi produktami spożywczymi. Antonio de Micceoli to postać z naszego inspirującego filmu. Bardzo chciałam go zobaczyć w akcji na żywo – a tu cóż…jak na dzień na opak przystało – Antonia nie było.
Pomyśleliśmy więc, że zdobimy zdjęcia Placu. I kolejne rozczarowanie. Ci niespieszni Włosi już zaczęli się z wyprzedzeniem przygotowywać do sławnych na świecie wyścigów i w tym celu zagrodzili murem i barierkami cały plac.

Stwierdzamy, że na razie nic tu po nas i trzeba udać się szlakiem winnym. W końcu winnice są wizytówką regionu. Znalazłam przed wyjazdem winnicę blisko Sieny, z łatwym dojazdem. To jedziemy! I co się w tym dniu na opak okazało? Że nie znalazłam winnicy, lecz agencję, która organizuje wycieczki po winnicach.

Chociaż widoki były piękne.

Rozczarowani wróciliśmy do hotelu myśląc co z tak pięknym dniem możemy jeszcze zrobić by go odczarować. Kiedy się najlepiej myśli? No na pewno nie wtedy, gdy jest się głodnym. Nie było Antonio? Trudno, ale zjeść sławne kanapki musimy z chęcią. Wchodzimy do jego królestwa, a naszym oczom ukazuje się ten szalony wąsacz. Bawi klientów, którzy w zakręcanej kolejce czekają na pyszności. Mówi do nas po angielsku, włosku, francusku. Rozbawia nas do łez. Niezwykle charyzmatyczna postać. W pewnym momencie krojone szynki rzuca po plastrze do klientów nawołując, krzycząc i  śmiejąc się. Bagietka z 3 cm plastrem szynki, grubymi plastrami domowego sera i pesto verde jest ogromna. We dwójkę mamy problem ze zjedzeniem. I właśnie podczas tego posiłku wpadamy na pomysł tego co za chwilę.

Uwieczniana na niezliczonych obrazach i fotografiach, opisywana w literaturze i filmowana Toskania jest najbardziej artystycznym regionem Włoch. Najbardziej malowniczym. Niezwykle wdzięcznym dla artystów. Nie jestem artystką, ale jestem wrażliwa na piękno. I nie mogłam nie trafić do jednej z urokliwych winnic. Pierwsze podejście nie było udane, ale nie poddaje się. Na tripadvisor znalazłam winnicę Azienda Agricola La Lastra   http://www.lalastra.it/winetasting/

Jak dotrzeć ze Sieny? Najprostszym sposobem jest auto. Ale kto by jechał autem do winnicy? Drugi sposób to taxi – 10 minut od Sieny. Trochę mniej komfortowym jest połączenie: autobus nr 5 – wysiadamy przy Palazzo dei Diavoli – kierujemy się na prawo. Tabliczki informujące o gospodarstwie agroturystycznym nie pozwolą się zgubić. Spacer 2 kilometrowy pozwala całkowicie z bliska przyjrzeć się domostwom, gospodarstwom i dotknąć tego niespiesznie. Przecież sama droga jest piękna. Idziemy wśród drzew oliwnych, mijamy pola, kamienne domy i piękne wille. Teraz czuje, że jestem w Toskanii.

Dotarliśmy do winnicy i wchodząc do pierwszego pomieszczenia, zastajemy 4 osoby z kilkoma kieliszkami każda. Po środku siedzi mężczyzna, który na nasz widok przerywa opowieść. Właśnie trafiliśmy na degustacje. Mężczyzna okazuje się być właścicielem całej posiadłości. Przyłączamy się do grupy. Dostajemy komplet kieliszków i oddajemy się rozmowie nie tylko o winie. Młodzi ludzie to para Serbki i Greka oraz Amerykanki i Serba. Mieszkają w USA, a stęsknieni za Europą, wrócili na chwilę w rodzinne strony, ale Italia okazała się na tyle ważnym punktem programu, że jakiś już czas po niej podróżują. Przemile spędzamy wspólny czas. Gościnność Christiana sprawiła, ze czuliśmy się doskonale podczas wspólnego biesiadowania. Na koniec dostaliśmy białe wino, kieliszki napełnione czerwonym i nielimitowany czas na sesję zdjęciową.

Tak można zakończyć popołudnie. Poczuliśmy, że to była taka kropka nad I.

 


Plan na Toskanie był taki, by po kilku dniach zwiedzania, zatrzymać się nad morzem i odpocząć. Wybieraliśmy kierując się logistyką. Padło na Marina di Pietrasanta. Oczywiście wcześniej wpadliśmy na chwilę i na obiad do samego miasta Pietrasanta. Ciekawe. Zwłaszcza rzeźby. Na każdym kroku interesujące rzeźby. Naszą uwagę przykuły rozwieszone kolorowe parasole. Zapamiętamy to miasto jako: barwne i ciekawe.

Sam pobyt plażowy był leniwy, a każdy dzień wieńczony wspaniałymi kolacjami. Byliśmy na wybrzeżu więc królowały uwielbiane przez nas owoce morza.

Subiektywnie:

Niezapomniany wyjazd. Zostanie w mojej głowie wiele obrazów. Wszystkie są sielskie. Gdybym miała je namalować przeważałaby ochra, oliwkowa zieleń, żółcienie słoneczników i pochodne tych kolorów. Paleta barw nie byłaby różnorodna lecz stonowana, jak emocje które wywołuje obcowanie z Toskanią.

 

komentarze 4

Skomentuj Agata Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *