City Break,  Europa,  Podróże,  Siena,  Włochy

SIENA – MIASTO DO UTRATY SŁÓW

Dla mnie Siena jest najpiękniejszym włoskim miastem, chociaż z poprawnością perswazyjną powinnam napisać używając presupozycji- najprawdopodobniej najpiękniejszym włoskim miastem.

Siena. Siena jest określana mianem jednego z najpiękniejszych, włoskich miast. Byłam w wielu. Byłam w rywalizującej ze Sieną Florencji. Florencja tę rywalizację wygrała, ale nie w moim sercu i umyśle, nawet nie w obiektywie mojego aparatu.

Położona w sercu Toskanii, pełna średniowiecznych śladów przeszłości zachwyca architekturą i wyjątkową atmosferą. Zachwyca kolorem. Nazwa miasta pochodzi od zamku Senio, który został wzniesiony przez Senio i Aschio – synów Remusa, którzy według legendy, uciekając przed Romulusem, szukali schronienia w górach. To dlatego na każdym kroku można tu spotkać figurki wilczycy karmiącej Romulusa i Remusa. Podobno tu właśnie jest oryginalna rzeźba, a nie w Rzymie.

a oto i ona

Docierając z San Gimingiano do Sieny jesteśmy już trochę zmęczeni- i ilością wrażeń i promieniami słońca. Ale zachłanność na doznania i ciekawość poznawcza jest silniejsza od zmęczenia. Już pierwsze kroki w tym mieście wzmagają nasz apetyt na więcej. Zanim dojdziemy do hotelu, wielokrotnie użyjemy aparatu. Nie potrafiliśmy przejść obojętnie. Hotel Albergo la Perla jest doskonale zlokalizowany – samo centrum miasta, przy Placu Indipendenza. Wszędzie blisko. Od razu więc ruszamy na spotkanie z miastem.

Spacer, kolacja, spacer…widoki są wspaniałe, wszystko pięknie oświetlone. Dziś nie mamy planu, chcemy tylko się oswoić i przywitać, zajrzeć w jakieś schowane uliczki, popodglądać nieco mieszkańców. Chcemy przysiąść w knajpce i skosztować tych moich ulubionych potraw, o których od razu zaczynam myśleć po kupieniu biletu lotniczego. Ah to  jedzenie. Pod tym względem Italia nie ma sobie równych, jest niewiarygodna. Zwykły makaron i pizza są uczta dla naszych podniebień. A na koniec zawsze Amari.

Dzień intensywny, ale w pełni satysfakcjonujący, zakończony w fantastycznych humorach, oczywiście na rozgrzanym Placu del Campo. Coś co wydawało mi się trudne do zorganizowania, również ze względów logistycznych – zrealizowaliśmy spokojnie na ponad 100%.

Najbardziej znanym miejscem Sieny jest główny plac Piazza del Campo, gdzie 2 razy w roku odbywają się znane na całe świat wyścigi Palio. Zaprojektowany jest w kształcie muszli i opada w dół, w kierunku Palazzo Publico, gdzie siedzibę mają władze miasta. Wyraźnie widać 9 promienistych części placu, każda z nich byłą dla jednego z 9 członków Rady Miasta. Ceglana, rozgrzana słońcem kostka jest ulubionym miejscem do odpoczynku Ludzie czytają tu książki, jedzą, rozmawiają dając się ponieść klimatowi miasta. To było moje ulubione miejsce. Każdy dzień kończyliśmy na Placu. Nawet ten pierwszy.

Kolejny dzień miał być intensywny z definicji – i był. Rankiem Siena jest nieco ospała, ale ten stan nie trwa długo. Turyści jedno i kilkudniowi, zachłannie podobnie jak my, zalewają ulice w poszukiwaniu perełek miasta. Okazuje się, ze jest ich tu mnóstwo. No właśnie i znowu odwołanie do Florencji – w sienie jest dużo więcej w środku, w Pałacach, kościołach. Nawet przepiękna Katedra we Florencji ustępuje tej w Sienie. Cieszę się, że kolejność zachowaliśmy właśnie taką.

Szukając dobrego światła trafiamy kolejno do punktu widokowego na San Domenico.

Widok z perspektywy rzeczywiście wspaniały, choć samo wnętrze dość skromne, surowe, puste nawet. A jednak jest to ważna Bazylika, w której znajdują się relikwie Św Katarzyny – patronki Sieny. Później przechodzimy do Kościoła San Cristofo, na Piazza Toromei, w którym jest przepięknie i niezwykle dostojnie.

Dalej Kościół Santa Maria de Provenzano przy placu o tej samej nazwie i nasz delikatny tryptyk kończymy w Bazylice św. Franciszka, z relikwia drugiego patrona miasta ( Siena wyjątkowo ma 2 patronów) – św Bernardyna. Tu podobnie jak w San Domenico – jest surowo i pusto. Tak jakby rozmiary budowli były nieproporcjonalne do tego co oferuje wnętrze.

i Św Franciszek

Jeszcze zaglądamy do Pałacu, jeszcze idziemy na dziedziniec. Tu każda kamienica wygląda jak pałac. Ciekawe co w sobie kryją?

Przed nami najważniejsza część dnia- Katedra Duomo. Pełna nazwa – Catedrale di Santa Maria Assunta. Bez watpienia najważniejsza Katedra w Sienie.. Budowana była prawie 200 lat.

Jest wiele opcji biletowych. Od najtańszej za ok 13 euro po 25 euro. Cena zależy od ilości zwiedzanych miejsc. My wybraliśmy opcję za 18 euro. I tak dość jak nam się wydawało bogata i intensywną. Nie sądzę byśmy mogli zobaczyć więcej. Taki bilet obejmuje Katedrę, Kryptę, Baptisterium, Platforme widokową, Muzeum Opery, oraz Santa Maria della Scala – czyli naprawdę olbrzymi kompleks budynków, który w czasie wojny pełnił rolę szpitala. Obecnie to muzeum. W ramach biletu otrzymuje się talon na 2 opcje do wyboru: piwo z kanapką – 5 euro lub kawę z typowymi ciasteczkami ricciarelli – 2 euro

A tutaj pokażę mapkę zwiedzanych obiektów

Zaczynamy od krypty

Potem Baptisterium

i czas na Duomo

i już biegniemy do punktu widokowego – wspaniała panorama

i reszta cudownych miejsc – Muzeum Opery

I ponownie Duomo

Santa Maria della Scala

Najcudowniejsze było snucie się wzdłuż uliczek pachnących praniem, schowanych w zaułkach. Dopiero tutaj można chłonąć to miasto. Poczuć klimat. To nie tylko centrum i wszechobecni spragnieni widoków i zabytków turyści – tu żyją ludzie, chodzą na zakupy, spotykają się by pogadać. Uwielbiam starszych Włochów – potrafią zbierać się przy knajpce i pół dnia rozmawiać. Bez pośpiechu. Chcę tak. W ogóle te ich knajpkowe spotkania zaczynają się z samego rana. Nie jest odosobnionym widokiem śniadanie z gazetą w ręku, przy cappuccino i ciastku. Siadaliśmy z nimi i kilka takich śniadać celebrowaliśmy wspólnie. Mogłam się im poprzyglądać, posłuchać jak się licznie pozdrawiają, w jaki sposób rozmawiają. Inaczej. Na pytanie „jak się masz ?” nie pada zdawkowe ok, tylko rozpoczyna się operowanie stopniowanymi przymiotnikami – wspaniale, bardzo dobrze…i brzmi szczerze.

Ponownie trafiamy na Plac dei Campo, wizytówkę Sieny z wysoką Torre del Mangla. Wysoką na 102 metry. Prowadzi na jej szczyt 500 schodów. I tu znowu wracamy do wystawiania wież – jak najwyższych, bo wysokość świadczy o potędze. Czemu ta wieża jest tak wysoka? Dlatego, ze władze świeckie chciały udowodnić duchownym, że są równie silne i im dorównują. Wieża ratuszowa jest więc porównywalna z wieżą Katedry.

Na placu ludzie leżą, jedzą, piją, rozmawiają lub najzwyczajniej w milczeniu podziwiają. Nie dziwię się, ze tan Plac jest uznawany za jeden z najpiękniejszych w Europie. Dla mnie jest.

Było pięknie. Taki dzień musieliśmy zakończyć pyszną kolacją- carpaccio z truflami.

komentarzy 7

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *