Azja,  Iran

SHIRAZ – MIASTO KTÓRE UWODZI

img_2060a

W Shiraz czułam się doskonale. Miasto wina, poetów i słowików. Słowiki widziałam w klatkach, Poetów w Mauzoleum, a o winie można zapomnieć w całym kraju, mimo to atmosfera, klimat…faktycznie artystyczny

Do Shiraz docieramy nocnym autobusem. Komunikacja w Iranie, zarówno miejska jak i międzymiastowa jest doskonała. Dworce są czyste, niektóre wręcz przepiękne, a autobusy tanie i bardzo wygodne. Zawsze jest poczęstunek i są napoje. Z nocnych autobusów korzystaliśmy 4 razy. Zawsze się wysypialiśmy, na szerokich rozkładanych fotelach. Nie traciliśmy dnia na podróż, czyli zyskiwaliśmy czas na zwiedzanie i oszczędzaliśmy pieniądze na noclegi, no i podczas snu podróż mijała szybciej. W Shiraz na dworcu autobusowym jesteśmy o 7 rano. Taksówkarze w Iranie sami nas znajdują. Takiej ilości taksówek nie widziałam nigdzie. Okazuje się, że to prywatna taksówka- czyli człowiek sobie zwyczajnie dorabia. Zaczepił nas rzucając w pytaniu nazwę hotelu, który sobie upatrzyłam zaczytując się w blogach przed wyjazdem. Kupiliśmy od razu bilety na kolejny autobus, którym mieliśmy jechać za kilka dni do Bandar Abas i w drogę. Hotel rozczarował mnie zarówno pod względem ceny – 50$ za noc lub 30$ w pokoju ze wspólna łazienką, jak i pod względem poziomu obsługi  – kompletnie mnie zlekceważyli i zupełnie nie zależało im na kliencie. No to trudno – wyszłam. Wróciłam do auta, kierowca dał mi banana i z uśmiechem powiedział, ze zawiezie mnie do dobrego hotelu. Zatrzymał się przy eleganckim budynku, świetnie zlokalizowanym. Czy mnie na taki hotel stać? Przystojny recepcjonista pozwolił mi obejrzeć pokój. Oniemiałam. Piękny. Zachwycona pokojem postanowiłam negocjować i ostatecznie zamieszkaliśmy w nim za 40$ ze śniadaniem w cenie. W hotelach w których ceny podawane są w dolarach- lepiej nimi płacić ponieważ przelicznik hotelowy jest bardzo słaby. Zawsze też należy negocjować. Ceny oficjalne to ceny wyjściowe.

Po szybkim prysznicu i śniadaniu ruszyliśmy w miasto. Już nie mogłam się go doczekać. Zupełnie inne niż Isfahan. Shiraz polubiłam od pierwszej chwili. Zaczynamy od domu z pięknym ogrodem.

img_1935a

Idziemy do cudownego meczetu Nasir al-Mulk  z cudownym efektem światła. Aby móc zachwycić się efektem świateł tańczących z witrażami należy zwiedzać rano od 7,30 do 10,30. W każdym z miejsc poza Wielkim meczetem, który jest czynny 24 h, pytaliśmy czy na ten sam bilet możemy wejść wieczorem by zrobić zdjęcia. Nigdy nie było problemu.

img_1936a

img_1937

img_1949a

img_1952a

img_1957a

img_1960

img_1966a

img_1970a

img_2049a

img_2055a

img_2060a

img_2062a

img_2064a

Czas na wielki meczet – Emamzadeh Shacherajh. img_1995a

img_1983a

img_1975a

img_2000a

img_2002a

img_2327a

img_2330a

img_2332a

Przy meczetach zazwyczaj są usytuowane bazary. Pomiędzy kramami schowana była niezwykła knajpka. Rodzinna. Prowadził ją starszy człowiek z żoną i synem. Na ścianach wisiały zdjęcia. W knajpce spotykaliśmy zawsze starszych ludzi. Okazało się, że są to osoby ze zdjęć, robionych pół wieku temu. Codziennie wracaliśmy tu na herbatę i zupę Czika. Dziwny rytuał jedzenia. Z garnuszka wlewa się do talerza tylko płynną część zupy. Gęsta zawartość zostawia się w garnku i dodaje dopiero po ubiciu i zrobieniu papki. img_2376a

img_2007a

img_2008a

img_2011a

img_2310a

 Bardzo podobała nam się cytadela Karim Khan-e Zand, ona sama, jak i plac wokół niej. To tutaj zbierali się wieczorem ludzie i spędzali z sobą czas. W środku zwróciły moją uwagę  zdjęcia z 1981r przedstawiające cytadelę w czasie wojny Iracko-Irańskiej.

img_2017a

img_2020a

img_2022a

img_2024a

img_2025a

img_2030a

img_2031a

img_2037a

img_2041a

img_2072a

img_2074a

img_2075a

Do meczetu Valkil docieramy przez bazar o tej samej nazwie. Meczet jest bardzo ładny, zwłaszcza wieczorem, gdy padające światło dodaje uroku. Meczet aktualnie jest remontowany, co na szczęście nie utrudnia zwiedzania. W ogóle Iran się buduje i remontuje.

img_2298a

img_2299a

img_2285a

img_2301a

img_2303a

img_2306a

Ostatni dzień w Shiraz postanowiliśmy spędzić błogo…spacerem poszliśmy do meczetu znajdującego się w bliskim sąsiedztwie naszego hotelu. Tak to bywa, że to co najbliżej robi się czasami najpóźniej.

Okazało się ze to najpiękniejszy meczet jaki widziałam w życiu ( no poza Abu Dhabi ). Wszystkie miejsca modlitewne są wyłożone mozaikami z lusterek, co sprawia, że mienia się ściany i sufity niczym kryształy. Coś pięknego. W tym meczecie, mimo typowego podziału na część męska i damską, nie ma różnic w wielkości i w bogactwie, co jest standardem w innych meczetach. Abym mogła przejść z moją przewodniczką do Wojtka i jego przewodnika, którzy czekali na nas w głównej Sali mogącej pomieścić 10 tys osób, musiałam przejść przez część dla mężczyzn. Nigdy nie widziałam tak przejętej i wystraszonej , biegnącej z paniką w oczach kobiety – przewodniczki. Przebywanie przez chwilę w miejscu dla mężczyzn wywoływało tę panikę. Ja tego nawet nie staram się zrozumieć. Mogę nawet zaakceptować, ale nie pojmuję. Facet jak facet – klęka, trochę się wypina, no i co? Nic spektakularnego w tych okolicznościach. Ten meczet z pewnością pozostanie w moich wspomnieniach.

img_2344a

img_2341a

img_2342a

img_2343a

W Shiraz czułam się doskonale. Wieczorami spacerowaliśmy wokół cytadeli, a w ciągu dnia siadaliśmy z Irańczykami w licznych parkach. Rozsmakowaliśmy się w ich serach i pachnących chlebach. Zapraszam na spacer i oglądanie miasta przez pryzmat parków i ulic.

img_2079a

img_2078a

Zawsze robiliśmy przystanki na herbatę. Czasami w takich miejscach, w których byłam jedyną kobietą. Mogłam popodglądać, jakim uciechom oddają się mężczyźni.

img_2066a

img_2042a

Słowik faktycznie w Shiraz był. Szkoda, że w klatce.

img_2337a

img_2357a

img_2354a

img_2360a

Tego dnia chcieliśmy zwiedzić ogrody Eram. Najsławniejsze w Shiraz ogrody botaniczne. Nawet bez trudu dotarliśmy do celu, ale idąc wzdłuż ogrodzenia mina zaczęła mi rzednąć – nie fajny…taki pusty ogród. Rozczarowani widokiem minęliśmy bramę główną, nie wchodząc do środka. Pięknym bulwarem wzdłuż którego dumnie stały luksusowe wille, przeszliśmy do Parku Azadi. Tam przy jeziorku, na trawie, zdjęłam wreszcie chustkę i zjedliśmy lunch. Chwila lenistwa, niekończących się odpowiedzi na pytania skąd jesteśmy – z Lachestanu i dalszy spacer do grobu Hafeza.

img_2366a

img_2365a

img_2372a

img_2370a

Do dzisiaj gdy myślami wracam do Shiraz czuję błogość i spokój. To był piękny czas.

komentarzy 17

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *