SCHODAMI PO MOJITO – TRINIDAD
Trinidad miasto barwne, pełne życia. Ma nieprzereklamowany urok. Czego bym cudownego o nim nie czytałam – wszystko się zgadzało i jeszcze trochę.
Trinidad leży w otoczeniu wzgórz i blisko Morza Karaibskiego. Kilka minut drogi dzieli nas od ślicznej Plaży Ancon.
Miasto jest taką „perełką Kuby” „klejnotem kubańskim”. Wzbogaciło się dzięki plantacjom trzciny cukrowej i w XVIII, XIX wieku stało się kolebką wielu fortun. W tym czasie powstawało najwięcej pałaców i pięknych kościołów, które dzisiaj oglądamy z zachwytem w oczach.
Choć czasy świetności magnatów cukrowych dawno minęły Państwo nadal dba o Trinidad czyniąc go tym samym atrakcją na skale kraju.
Pierwsze kroki kierujemy prawie intuicyjnie na Plaza Major i na schody …Te sławne schody. Przy nich ludzie tańczą, pijąc mojito – najlepsze na świecie poza Toledo.
Najlepsze mojito w plastikowych kubeczkach sprzedają w zakratowanym okienku. W pewnym momencie zaczepia mnie Kubanka
– daj mi tę sukienkę
– Słucham?
– sukienka twoja – ładna
– dzięki – uśmiecham się i idę w kierunku schodów, a ona za mną…
– daj mi ją!
– jak ci mam ją dać ? mam ją na sobie – śmieję się do kobiety z lekkim zaskoczeniem
– pójdę do ciebie tam gdzie mieszkasz…Gdzie mieszkasz?
– co mam ją zdjąć?
– tak chciałabym ją bo mi się podoba – pójdę do twojego hotelu
No pięknie, nawet na ulicy można stracić odzienie…Podobną sytuację mieliśmy w Hawanie. Junior niósł w ręku jakąś swoją rzecz. Podszedł chłopiec i sięgając po nią mówi – daj!
Junior patrzy na niego, na nas… i pyta chłopaka – czemu?
– bo ja chcę – słyszy rozbrajający tekst
– mamo ? mam dać?
– Junior to Twoje – chcesz dać? Daj. Jeśli nie chcesz nie masz obowiązku
Nie chcę wychować dziecka na człowieka nie potrafiącego się dzielić, ale chcę by wynikało to z woli i dawało poczucie czynienia czegoś dobrego. Daj bo ja chcę a ty jesteś białym Europejczykiem blokuje moje intencje. Wiem, że bieda wiele tłumaczy, że każdy człowiek ma potrzeby i pragnienia, ale też nie w tym rzecz by wszystko było na wyciągnięcie ręki – bo to do niczego nie motywuje. Zgadzam się z zakazami dawania dzieciom pieniędzy i piękne słowa usłyszałam kiedyś w Etiopii od młodego chłopaka, któremu chciałam zapłacić bo oprowadził nas po jednym z miast…
– nie mogę wziąć pieniędzy
– ale zasłużyłeś na zapłatę
– nie, ja wam tylko pokazałem moje miasto. Moja babcia nauczyła mnie, że łatwe pieniądze to złe pieniądze. Gdy łatwo przychodzą to wydaje się je na narkotyki i alkohol.
Wtedy w Trinidadzie nie zdjęłam swojej najlepszej sukienki.
Jaki ten Trinidad kolorowy, jakie te domki urokliwe…chodzenie uliczkami jest tu niezwykle przyjemne. Każda droga prowadzi do głównego placu – a tam skupione są najpiękniejsze zabytki miasta – kościół Mayor, Pałac Cantero – obecne muzeum miejskie. Gdy weszłam do Muzeum Romantyzmu – zaniemówiłam – wejście 2 CUC, przewodnik w cenie, eksponaty bezcenne.
Trinidad jest bogaty, w Casa Alberto czułam, że jestem w innym świecie. Piękny dziedziniec, tarasy, tarasiki, wspaniała bujna roślinność. Posiłki Alberto przygotowywał iście po królewsku, wspaniała zastawa…wszystko tak eleganckie…że my uciekaliśmy na ulicę. Haha…po prostu uwielbiamy asymilację z miejscowymi.
Kilka zdjęć miasta…
Na śniadania chodziliśmy do miejscowych okienek. Jakież pyszne kupowaliśmy gorące bułeczki z mięsem za 7 CUP i od razu kawa, czarna jak smoła. A jak się ludzie radowali gdy stawaliśmy z nimi pod okienkiem i z apetytem zajadaliśmy się świeżutkim jedzeniem.
A pewnego ranka trafiliśmy po węchu do piekarni…kobieta za ladą odbierała kartki (Pamiętacie? Pamiętamy!) i na ich podstawie wydawała chleby i bułki. Miałam w ręku 4 CUP i poprosiłam o 4 bulki – przez chwilę się wahała po czym wyjęła mi z ręki 1 CUP – 15 groszy i wręczyła 4 buły. O kartki nie prosiła.
W ciągu dnia uzależniliśmy się od pizzy z pieca. Ceny od 6 do 10 CUP, a w okienku naprzeciwko soki naturalne po 10 CUP. Najtaniej na świecie, swojsko, smakowicie
Kolacje jadamy w jednych z wielu restauracji. Króluje langusta. Junior uwielbia …Ta pyszność kosztuje 8 CUC .
Tutaj też jak w wielu miejscach turystycznych pracują tzw naganiacze restauracyjni – Trafiamy w ten sposób do knajpy z muzyką na żywo – La Rosa na lewo od katedry. Co ciekawe w restauracjach można się targować. Warto też wyjątkowo korzystać z pakietów kolacyjnych. Zestaw z przystawką, sałatkami, daniem głównym i napojami kosztował ok 10 CUC…ale cóż to był za zestaw:
Najpierw wjechała przystawka z tuńczyka, sałatki 4 rodzaje, surówki wreszcie mojito i soki naturalne, a na koniec langusta, w tym jedna motylowa…fantazja.
Poza jedzeniem z lokalnymi warto odejść też od ścisłego centrum, pooglądać jak bawią się dzieci, jak puszczają ze sznurka bączki i uczą tego Juniora. A wieczorami przed Domem Kultury kłębią się – bo zawsze coś się dzieje, a to dyskoteka lub film, albo przedstawienie teatralne. Łezka w oku się kręci…
Znowu nas ciągnie na schody…Na schodach się tańczy, siedząc pije Mojito z plastikowych kubków i canchánchare. To kolejny drink z historią – mieszanka dwóch trzecich rumu aguardiente z jedną trzecią świeżego soku z cytryny. Trunek wywodzi się ze wschodniej części wyspy, z okresu walki o niepodległość podczas Wielkiej Wojny (1868-1878) i Małej Wojny (1879-1880). Rebelianci, afro-kubańczycy gasili nim pragnienie, rozgrzewali się w zimne ranki w górach i uspokajali rannych towarzyszy. Cudowna sprawa – jeden drink a tyle dobrego. Ugasi pragnienie, uspokoi i rozgrzeje. Ambrozja.
W Trinidadzie w barze „La Canchanchara” drink podawany jest w glinianych kubkach i być może dziś, jest to jedyne miejsce na Kubie, gdzie te napoje są tak serwowane.
Tu na schodach drinki są w plastikowych kubkach i mam nadzieję, że nie wielokrotnego użytku.
Współczesny przepis na conchanchara:
1 część miodu,
1 część soku z cytryny,
3 części rumu aguardiente de cana,
2 części wody,
60 gr pokruszonego lodu.
Na schody wracaliśmy wielokrotnie i nie tylko wieczorem. Pewnego dnia zastukaliśmy do okienka z naszym ulubionym napojem. Po dłuższej chwili oczekiwania otworzył nam staruszek.
– Quiero comprar un mojito – chcę kupić mojito – o, to mi wychodzi po hiszpańsku świetnie
– no, sólo en la noche. Hijo en el trabajo – no cóż teraz domyślam się że tylko wieczorem bo interesem zajmuje się syn. Syna brak – syn w pracy
– donde estas? – często nas o to pytają, z dużą ciekawością i z jeszcze większą gdy okazuje się, że nie jesteśmy z Kanady
– soy Polaco
– oooo!!! John Paul II – wyraźnie uradowany pan wciąga nas do skromnego pomieszczenia, ściskając i całując. Otwiera kolejne drzwi a tam wielki plakat naszego najsławniejszego rodaka z jego pielgrzymki po Kubie.
Staruszek powolnymi ruchami przemieszcza się po izbie, podchodzi do stolika na którym stoi kilka szklanek, wyciąga z lodówki plastikową butelkę z czymś…nie wiadomo z czym bo rzecz zdecydowanie nie oryginalnie zamknięta…i drżącymi ze starości rękami nalewa napój do 4 szklanek. Z radością w oczach podaje nam płyn i wznosi toast.
Pić? Czy nie pić? Oto jest pytanie. Co na to bezpieczeństwo zdrowotne żywności? Spoglądamy po sobie, Junior pyta po polsku – czy może pić. Wakacje mamy, gościnność trzeba uszanować, dla staruszka to ważne a my…a my chyba zyskujemy przekonanie, że tutaj nic nam nie grozi. Pijemy! Swojska lemoniada jak kiedyś u nas…smak już niemal zapomniany. Oczywiście dla Juniora dziwny. No tak nie przypomina Coca-coli.
Staruszek chyba nie chce nas tak szybko wypuścić, ale i nam się nie spieszy. Dla niego nasza obecność była wydarzeniem, ale i dla nas to spotkanie było równie miłe. Nie trzeba nam biegać od zabytku do zabytku by uznać wyjazd za udany…czasami warto się zatrzymać, porozmawiać z innymi na ile język pozwala. Ludzie są ważniejsi. To ludzie tworzą zabytki, którym potem poświęcamy tyle uwagi. Słuchaliśmy więc tego co mówił ten starszy człowiek, a Junior tłumaczył. Temat najbardziej radujący staruszka to nasz Papież. Podczas wizyty w Trinidadzie Papież podobno zapukał do niego i poprosił o możliwość skorzystania z toalety. Byliśmy więc w domu w którym załatwiał swoje potrzeby Papież? To wersja staruszka, a jak znam latynoską fantazję…to mogło tak być i równie dobrze nie. Osobiście nie znalazłam wzmianki o wizycie Papieża w Trinidadzie, ale cóż może był przejazdem…
Trinidad wciąga. Bez dwóch zdań nie jest przereklamowany. Jest uroczy, sielski, kolorowy
Casa, która wybraliśmy jeszcze w Polsce była doskonała. Pod każdym względem. Pokoje, w których mieszkaliśmy były czyste tak jak sami kubańczycy i choć skromne to bardzo zadbane. W łazienkach nie brakowało kosmetyków miniaturowych. Widniały na nich loga znanych sieci hoteli, więc mogę sobie wyobrazić sposób ich dostarczania. Wszędzie był też papier toaletowy – a tyle się słyszy, że to towar deficytowy na Kubie. Pewnie tak jest, ale tak jak już pisałam właściciele cas chociaż płacą ogromne daniny w zamian za możliwość prowadzenia takiej działalności, mają też przywileje jakich nie mają inni mieszkańcy Kuby – jednym z nich jest dostęp do podstawowych dla turysty produktów, a tym samym dla siebie.
No w tej bluzce długo nie pochodziłam – dziwnie na mnie spoglądali. I kto by pomyślałl, ze za rok sami takie będą zakładać;) Kuba się zmiania. Warto zdążyć przed Nową Kubą.
komentarzy 37
Manala
Ciekawy post, dobrze mi sie czytało 🙂 Trzymaj kciuki żebym zdąrzyła przed nową Kubą … Pozdrawiam!
Edyta
ja też trzymam kciuki:)
Ann RK
Cudnie mi się czytało Twoją relację. Mam nadzieję, że i moje wrażenia będą podobne. No, może bez takich sytuacji jak ta z sukienką. Swojej ulubionej też bym nie oddała. 😀
W tych okienkach zawsze są ceny w CUP?
Edyta
Ceny są w CUP i przyznam, że gdy zaczęłąm wydawać w ich walucie – nie miałam ochoty powrócić do CUC. Wyjazd mocno tanieje
Nisia
Tam naprawdę jest aż tak kolorowo! Pięknie! 🙂
Aż mnie teraz żal ściska, że jak będę w Meksyku w tym roku to nie będzie czasu zajechać do Kuby :]
Paulina Grochowska
omg zdjęcia to magia, moje wielkie marzenie!
Monika Dąbrowska
Chciałabym tam być:-)
Kosmetykabeztajemnic
Piękne kolorowe miasteczko, a przyznam się szczerze że nigdy o nim nie słyszałam 😉
Karolina
Ale pięknie ???
Piotr Maciejowski
Świetnt wpis i super zdjęcia 😉
Ewa
Świetne ujęcie dachów budynków, z tej perspektywy miasto wygląda zupełnie inaczej!
Agnieszka
Piękne miejsce! Na pewno warte odwiedzenia, ale nie mogę przestać myśleć o tym roszczeniowym stosunku jego mieszkańców „daj, bo chcę..” nie wiem jak bym się zachowała w takiej sytuacji.
Edyta
Tez mialam dylemat. Ale rozdawnictwo uczy bezradnosci
Mayka.ok
Kiedyś oglądałam telenowele, która była tam nagrywana, chyba.. W każdym bądź razie bardzo malowniczo wygląda 😀
Krystyna Bożenna Borawska
Karaiby kojarzą mi się z książkami o piratach :-)))
Pięknie tam jest i ciepło, to lubię 🙂
Grzegorz Tomaszewski
Imponujący opis wspaniałej wycieczki…
Sam chętnie bym odwiedził Kubę i sprobowal
Przy okazji conchanchara 😉
Valarr
ciekawa historia z tą sukienką :d byłabym w niemałym szoku gdyby ktoś tak do mnie podszedł 😀
Natalia
Ależ piękny ten Trinidad! Choć widać, że to niezbyt bogate miasto, ale bardzo, bardzo urokliwe. Historie z zabieraniem sukienki i zabawki mnie po prostu rozwaliły.
Emilia
Ach, znane widoczki!
Kiedyś prowadziłam wydanie książki o Kubie i te fotografie wyglądają tak swojsko, jakbym sama tam była! Przeuroczy kraj, oczywiście, ze swoimi poważnymi wadami, ale wygląda na to, że Wy bawiliście się tam super! Świetnie, że spotkaliście takich fajnych ludzi tam na miejscu.
Pozdrawiam ciepło!
Edyta
a ja właśnie o wydaniu książki o Kubie marzyłam. Nawet ja napisałam Część treści dałam włąśnie na bloga
Aleksandra
Polaków to już chyba wszędzie wszyscy rozpoznają 😛 Mieliście ciekawe przygody
beataherbata
Mega ciekawe widoki ! Ja właśnie pierwsze skojarzenie miałam z drinkiem haha Chernie bym łyczek wzięła prawdziwego na Kubie :))
Edyta
Sa naprawde naj
Dominika D.
Wow!
Przecudne miejsce, z chęcią zobaczyłabym je na własne oczy 😉
Joanna Betlejewska
Takiej dekoracji stołu i żywego drobiu na głowie jeszcze nie widziałam 🙂
Roksana www.kopanina.pl
Kuba to jedno z moich marzeń. Miała być już kilka lat temu ale się nie udało… Chciałabym zdążyć zobaczyć ją jeszcze taką jaka jest teraz 🙂
Karolina Kosek
wszystko wygladą bardzo fajnie, nic tylko wsiąść do pociągu i jechać w dalekie podróże 🙂
followyourmap
Czy taka roszczeniowy Kubańczyków jest nagminna, czy opisane przez Cienie przypadki to pojedyncze akcje?
Edyta
Trudno mi odpowiedziec czy to syt nagminna.
Edi i Marco
Dziękujemy za wspaniałą relację i piękne zdjęcia.
Najbardziej w całym tekście podobały się mi słowa tego chłopaka, który oprowadził Was po mieście – tych słów co nauczyła go babcia… I szczerze ma rację. Nie jest dobrze, jak pieniądze za łatwo przychodzą – chyba, że mamy do nich szacunek, to wtedy tych narkotyków chyba nie musimy się aż tak obawiać – chyba …. ….
pozdrawiamy.
JuliaK
Znów się powtórzę, ale uwielbiam czytać Waszego bloga. Wzruszyła mnie opowieść o spotkaniu ze staruszkiem. A miasteczko widać, że malownicze, jedyne w swoim rodzaju. Pięknie!
Edyta
Pieknie dziekuje 🙂
JuliaK
Inspirujący wpis! Można się zakochać w tym miasteczku. Wasze opowieści niejednokrotnie udowadniają, że podróże kształcą 🙂
erepetitio
jakie wychudzone te zwierzątka i konik i osiołek, aż się serce kraje
Marlena Hryciuk
Za każdym razem jestem oczarowana Waszymi podróżami i zachwycona zdjęciami. Chłopiec będzie miał co wspominać.
Edyta
Sprawilas mi tym komentarzem wielka przyjemnosc
Toukie
Przepiękne zdjęcia i cudowna podróż.